*Nicola*
To już jutro. Harry wychodzi z więzienia. Nie wiem jak mam się czuć. Nie wiem co zrobię gdy zapuka do moich drzwi. Nie wiem czy rzucę mu się w ramiona czy z tchórze i w ogóle nie otworze. W obecnej sytuacji nie jesteśmy niczego pewna prócz świadomości tego co czuje do Harry'ego.Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Jak zwykle nawet nie spojrzałam kto wchodził. Codziennie przychodził tu na zmianę Cloe albo Jack. Codziennie pytają co u mnie, a ja i tak nigdy nie odpowiadam. Zawsze siedzę przed tym pieprzonym oknem patrząc w sumie na nic. Od rana do wieczora. Ten sam pieprzony widok. Codziennie to samo. Wszystko było takie samo od kiedy Harry poszedł do więzienia. W niczym nie potrafiłam dostrzec czegoś pozytywnego co wsparło by mnie na duchu, bo nic nie potrafiło zapełnić tej pustki.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- mała, musisz jakoś się do jutra pozbierać - głos Jacka rozbrzmiewał w moich uszach - nie możesz cały czas tu siedzieć - poczułam jak Jack bierze mnie na ręce i niesie do kuchni. Posadził mnie na krześle i podsunął miskę z płatkami - pamiętaj, że jesteś człowiekiem, nie możesz nie jeść. Gdyby nie Cloe i ja, już dawno byśmy planowali Twój pogrzeb
- a może to nawet lepiej ? - wyszeptałam cicho mieszając łyżką w misce.
- ej ej nie warz się tak mówić - ukląkł by być na poziomie moich oczu - nie wydaje mi się że Harry'emu było by fajnie gdyby na powitanie dowiedział się, że nie żyjesz - wstając pogłaskał mnie po głowie
- dziękuje Jack
- za co ?
- że ty i Cloe ... No ze byliście ze mną cały ten czas
- już ci mówiłem że czuje się winny, nie masz za co dziękować. To ci się należało. Poza tym ... Jesteś dla mnie jak córka której pewnie nie będę nigdy miał - cicho się zaśmiałam.
- na pewno kiedyś znajdziesz tą szczęściare która poślubisz
- tak myślisz ? - zapytał z nadzieja w głosie
- oczywiście, każdy zasługuje na miłość i na każdego ona czeka - odpowiedziałam kończąc śniadanie. Jack lekko się do mnie uśmiechnął. Stanął przede mną i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją a on pomógł mi wstać.
- spałaś dzisiaj w ogóle ? - zapytał prowadząc mnie po schodach do góry.
- nie za bardzo - mówiłam na prawdę cicho wiec Jack musiał nieźle się przysłuchiwać.
- widać - wprowadził mnie do mojego pokoju i posadził na łóżku - teraz masz iść spać, chociaż na pól godziny
- dobra - odpowiedziałam wchodząc pod kołdrę.
- dobranoc mała, będę na dole póki się nie obudzisz - powiedział zasłaniając okna i zamykając za sobą drzwi. Starałam się znaleźć wygodne ułożenie na poduszce. Poczułam coś pod nią. Podniosłam ją by znaleźć źródło dyskomfortu. Koszulka Harry\ego. Chwyciłam ją w ręce. Wtuliłam się w nią starając wyobrazić sobie go leżącego obok mnie. Powoli zamknęłam oczy chcąc zapaść już w sen.
Widocznie przespałam trochę więcej niż pól godziny.
Wstałam z łóżka i powoli ruszyłam na dół. Jack oglądał coś w telewizji. Cicho weszłam do salonu i usiadłam na moim fotelu. Znowu ten widok. Codziennie ten sam. Usłyszałam jak Jack wstaje i idzie w moja stronę.
- o nie, musisz zacząć wracać do rzeczywistości - znowu wziął mnie na ręce i posadził na miejscu które chwile temu zajmował on. Skuliłam nogi i schowałam w nie głowę.
- przestaniesz ?
- co ?
- zachowywać się tak, dziewczyno on jutro do Ciebie wraca. Jutro znowu będziecie razem
- ale ja nie wiem ci robić
- z czym - usiadł obok mnie i spojrzał ja moja twarz pokazując ze mnie słucha
- nie wiem jak mam się zachować. Wiem ze go kocham ale boje się tego ze nam nie wyjdzie
- nie masz się czego bać. Kiedy jestem u niego pyta tylko o Ciebie. Jesteś jego całym światem - do moich oczu zaczęły napływać łzy - o nie tylko nie płacz - przyciągnął mnie do swojej piersi. Wtuliłam się w nią jeszcze bardziej płacząc - nie płacz. Mała, będzie dobrze - ocierał moje mokre policzki. Byłam mu strasznie wdzięczna, że on też był przy mnie. Jednak to inaczej móc się czasem wypłakać facetowi.
- o której go przywieziesz ?
- około 19
- jezu czemu tak późno ?
- zapytaj sąd - wyplątałam się z uścisku Jacka i oparłam się o poduszki wypuszczając powietrze. W sumie nie wiem czy je wstrzymałam.
- Jack, powiedz mi dlaczego to wszystko musi mnie spotykać ?
- mała, sam nie wiem.
- moje życie jest bez sensu
- ale może znalazłaś jego sens. Po tym co widziałem przez ten rok. To jak się zachowywałaś, ty nie widzisz niczego prócz Harry'ego.
- wiesz zawsze się boję, że nagle się obudzę trwając nadal w jeszcze większym gównie, za przeproszeniem
- o czym mówisz ?
- Harry ci nie mówił ?
- ale o czym - na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia.
- o tym jak się poznaliśmy - usiadł głębiej na swoim miejscu co uznałam za znak "mów dalej" - ja byłam... byłam prostytutką - jego usta otworzyły się w kształcie "o".
- jak to byłaś prostytutką ?
- myślałam, że Harry ci powiedział. Byłam prostytutką bo po śmierci mojej matki ojciec przestał płacić rachunki i ja musiałam się tym zająć, a to było jedyne wyjście - wiedziałam, że mogę mu o tym powiedzieć bo w przeciwieństwie do niego, wiedziałam czym on się zajmuje.
- przykro mi - schylił głowę i potarł moją rękę w pocieszającym geście
- w porządku, ważne, że już po wszystkim, ale skoro mam zacząć wszystko od nowa, to muszę znaleźć normalną pracę
- masz rację - lekko się do mnie uśmiechnął i spojrzał na telefon który wyciągnął z kieszeni - muszę już lecieć
- ok - odparłam cicho
- trzymaj się i do jutra - posłałam mu uśmiech i podążyłam za nim wzrokiem aż zniknął za drzwiami.
Nie wiedziałam co mam teraz ze sobą robić. Jack już wyszedł, Cle nie było w mieście. Jedyne co mi zostało to włóczyć się po domu. Wstałam z kanapy wyłączając telewizor i ruszyłam po schodach do łazienki. Odkręciłam wodę która zaczęła zapełniać wannę. Za chwile miał zadzwonić Harry więc pewnie porozmawiam z nim biorąc kąpiel.
Powoli zanurzyłam się w ciepłej pianie trzymając telefon na skraju wanny. Dzwonek rozbrzmiał w całej łazience. Odebrałam połączenie przykładając komórkę do ucha.
- zgadnij kto ? - ten sam ochrypły głos.
- hmm no nie wiem Święty Mikołaj ? - usłyszałam jego cichy śmiech.
- tak, we własnej osobie. Prywatnie nazywają mnie Harry Styles.
- ooo, Mikołaju czy mógł byś mi podarować mojego chłopaka który też nazywa się Harry Styles ?
- oczywiście jutro po 19 będzie pod twoimi drzwiami - zaśmiałam się delikatnie mocząc włosy. Kiedy rozmawiałam z Harrym starałam się nie pokazywać mu jak źle ze mną jest. Myślę, że wychodziło mi to całkiem dobrze.
- co robisz księżniczko ?
- siedzę w wannie
- jak się czujesz z tym, że jutro się zobaczymy ? - nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przecież nie mogłam po prostu powiedzieć "nie wiem co zrobię, nie jestem pewna". Wolałam nakarmić go jakimś dobrym kłamstwem.
- nie mogę się doczekać - sztucznie się zaśmiałam, ale myślę, że tego nie wyczuł.
- no dobrze, to się kąp
- musisz już iść ?
- tak, przez to, że jutro wychodzę mam krótszy czas na rozmowę
- no dobrze
- wiesz, że cię kocham prawda ?
- wiem, ja ciebie też kocham
- śpij dobrze kochanie - dźwięk odkładanej słuchawki. Koniec rozmowy. Już paro sekundowy brak jego głosu mnie zdołował. Odłożyłam telefon na umywalkę która była na tyle blisko wanny.
Zanurzyłam się mocniej w wodzie starając zrelaksować całe moje ciało.
Powiem szczerze, że poczułam się na prawdę lepiej. Może to dlatego, że wiedziałam co jutro nastąpi.
Wyszłam z wanny i chwyciłam ręcznik owijając nim całe ciało. Stanęłam przed lustrem i sięgnęłam szczotkę. Starałam się rozczesać moje wilgotne i poplątane włosy. Nie było to łatwe ale w końcu mi się udało. Umyłam zęby, skorzystałam z toalety i ruszyłam do sypialni. Wyciągnęłam spodnie od piżamy które szybko założyłam. Wywróciłam poduszki w poszukiwaniu koszulki Harry'ego w której miałam zamiar dzisiaj spać. Zgarnęłam wszystkie włosy na lewe ramię i owijając się cała w koc podeszłam do okna. Otworzyłam je i usiadłam na parapecie. Listopadowe powietrze owiało mnie całą. Nie będę oszukiwać, było cholernie zimno, ale mimo wszystko lubiłam tak siedzieć. Jakoś lepiej mi się tak myślało, mogłam sobie spokojnie poukładać w głowie. Niebo było nadzwyczajnie czyste. Zero chmur, tylko małe gwiazdy.
Usłyszałam jak mój telefon wibruje na szafce obok łóżka. •nowa wiadomość SMS•. Przejechałam palcem po wyświetlaczu.
Dreszcze przeszły po moim ciele. Znowu czułam się jak kiedyś. Kiedy poznałam Harry'ego, ale to nie mógł być on. Dopiero jutro wychodził z więzienia.
Zbiegłam po schodach i zakluczyłam drzwi. Posprawdzałam wszystkie okna i wróciłam do pokoju. Usłyszałam dźwięk nowej wiadomości.
Postanowiłam odpisać. Ostatni rok nauczył mnie wielu rzeczy, przy okazji "nie bać się". Nie mogłam pozwolić znowu się zastraszyć.
Nie musiałam długo czekać na odpowiedz.
Drake. To jest to imię. Czego ten człowiek ode mnie chce ? Nawet nikogo takiego nie znam. W głowie miałam dwa rozwiązania:
1. Napisać kolejnego smsa by dowiedzieć się o co chodzi.
2. Dać spokój i zainterweniować kiedy wszystko potoczy się za daleko.
Moja natura była tchórzliwa wiec wybrałam opcje drugą. Nie chce nie potrzebnie czegoś rozpoczynać. Może to po prostu jakiś głupi żart, a ja się nie potrzebnie nakręcam. Wole to zostawić w spokoju.
Wyłączyłam głos i wibracje w telefonie odkładając go na regal. Sprawdziłam okno i spuściłam roletę. Zapaliłam lampkę na moim nocnym stoliku i oparłam się o ścianę siadając na łóżku. Starałam się uspokoić i myśleć mimo wszystko pozytywnie. Jedyna myślą tego typu było wyjście Harry'ego. Tak bardzo chciałam znowu go przytulić. Poczuć jego usta na swoich.
Nie wiem jak kobiety jakiś seryjnych morderców (jeśli takie są) którzy idą do wiezienia na np. 20 lat wytrzymują ta pustkę która mimowolnie tworzy się w sercu. takie coś nie dzieje się tylko kiedy uczucia do tej osoby nie są szczere.
W mojej głowie bez przerwy krążyły te same pytanie
- a jeśli wam się nie uda ?
- co zrobisz jeśli Cię zostawi ?
- a może on Cię jus nie kocha ?
Nie dawało mi to spokoju. Mimo tego ze cały czas, każdego nią przez te cholerne 12 miesięcy powtarzał "kocham Cię" nie mogłam mieć 100% pewności.
Podkuliłam nogi opierając łokcie na kolanach. Odgarnęłam włosy przeczesując je do tylu. To wszystko było męczące. Każdy dzień doprowadzał mnie do skraju załamania nerwowego.
Wstałam podchodząc do biurka. Chwyciłam gumkę leżącą pod jedną z książek. Związałam nią włosy w wysoką kitkę i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na moja rękę na której była mała szrama.
Przypomniał mi się dzień w którym uciekłam przed Harrym, a on zbił szybę. Po tym jak wyszedł stanęłam w dokładnie tym samym miejscu. Przeglądając się w tym samym lustrze. Tylko dziewczyna która w nim widziałam nie była już tą samą która stała przed nim wtedy. Teraz byłam znacznie silniejsza, przeszłam sporo, ale to nie to się we mnie zmieniło. Tamta dziewczyna nie wiedziała czym jest miłość. Czym jest oddanie się dla drugiej osoby, możliwość poświęcenia swojego życia dla kogoś kto znaczy dla Ciebie więcej niż ty sam. Teraz to wiedziałam. Straciłam matkę, potem ojca, dodając Harry'ego na cały rok. Ale mimo wszystko jednak nadal jestem na tym chorym świecie. Nadal mam nadzieje na coś wyjątkowego co nie zdarza się każdemu człowieku. No w sumę wątpię żeby normalny człowiek został porwany przez dwóch alfonsów, uciekał po tym jak pokłóci się ze swoją druga połówką i mogła bym jeszcze wymieniać.
Tak moje życie było wyjątkowe, mogłam przyznać. Wszystko przez i dzięki niemu. Wszystko co przez te półtorej roku (tak znamy się już tyle jeśli nie więcej) stało się najlepszego a zarazem najgorszego, było spowodowane jego obecnością. Pomijając myśl, że bóg dawno o mnie zapomniał dziękowałam mu z całego serca, że postawił Harry'ego na mojej drodze. Widocznie wszystko co przeżyłam przed jego spotkaniem przygotowywało mnie na gorsze by potem mogło być lepiej.
Mimo tego, że wiedziałam co jest miedzy mną i Harrym to zaczęłam poważnie myśleć co zrobię gdyby mnie zostawił. Pierwsza myśl ? Śmierć. Druga ? Wyprowadzka. Moje życie nie miałoby już sensu ale wątpię, że bym to zrobiła. Wtedy uciekłabym stąd zostawiając przeszłość za sobą. Sprzedałabym dom starając dorzucić w gratisie wszystkie moje uczucia. Jestem pewna, że nie byłoby to takie łatwe.
Podeszłam do szafki chwytając komórkę i weszłam w galerie. Wiedziałam ze gdzieś musza być zdjęcia których szukałam
- mam - pisnęłam zadowolona. Kiedy ostatni raz byłam w domu Harry'ego wykorzystałam czas żeby zgrać parę zdjęć z jego komputera. Jego uśmiechnięta twarz pojawiła się na wyświetlaczu wywołując także mały na mojej twarzy. Przesunęłam palcem by obejrzeć kolejne zdjęcie. Tym razem byliśmy razem. Wyglądaliśmy jakbyśmy nie przejmowali się niczym i znali od zawsze. Wyglądaliśmy po prostu na szczęśliwych. Mimo ze tak nie było.
Odłożyłam telefon na jego poprzednie miejsce i znowu stanęłam przed lustrem. Dotknęłam blizny wspominając SMS Harry'ego. Nie posłuchałam i pewnie dlatego został ślad. Podeszłam bliżej spoglądając na swoją zmęczoną i bladą twarz. Wyglądałam jak trup inaczej nie można było tego określić. Zamknęłam oczy powstrzymując łzy które zaczęły napływać do moich oczu gdy wzrok natrafił na mój brzuch. W wyobraźni pojawił mi się obraz który nie mógł nigdy stać się prawdziwy.
Mały chłopczyk biegający za piłka. Ja i Harry siedzący na ławce, przyglądający się naszemu dziecku. Dumni rodzice. Szczęśliwa para. Kochający się bezgranicznie.
To nigdy nie będzie prawda, nigdy moje życie nie będzie spokojne. Mimowolnie łza popłynęła po moim policzku. Szybko ja wytarłam starając się nie przyznać przed sama sobą, że tracę wszelkie nadzieje. Poprawiłam kucyka i wróciłam do łóżka. Zgasiłam lampkę zapadając w głęboki sen.
Promienie słoneczne drażniły moje oczy. Mimo, że bardzo nie chciałam, otworzyłam je rozglądając się po pokoju.
To ten dzień. Dzisiaj jedyny sens mojego życia do mnie wraca. Znowu go dotknę. Spojrzę w jego zielone oczy, zaskakuje jego ust. Od 6 miesięcy, od ostatniego spotkania nie uśmiechałam się, ale dzisiaj pojawił się on naturalnie. Wstałam rozciągając swoje ciało i przetarłam oczy. Zegarek wyświetlał 13:48. Na prawdę potrzebowałam porządnego snu. Ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wzięłam krótki prysznic dla wybudzenia się. Wracając do pokoju założyłam czarne leginsy, pierwszą lepsza koszulkę narzucając na to szarą koszule w kratę Harry'ego. Całkiem "przypadkiem" także spakowałam ją do torby. Wyglądałam chociaż jak człowiek.
Zeszłam powolnym krokiem po schodach kierując się do kuchni. Miałam jeszcze sporo czasu więc moje podekscytowanie dopiero zaczęło we mnie rosnąć. Przygotowałam sobie śniadanie i niechętnie je zjadłam gdyż dziwne uczucie w moim żołądku coraz bardziej psuło mi dzień. Kiedy skończyłam poczułam dziwna potrzebę ponownego spojrzenia w lustro. Moja twarz nadal była blada. Dawno się nie malowałam więc dzisiaj zrobię coś dla odmiany. Wchodząc do łazienki wyciągnęłam moją kosmetyczne spod umywalki i westchnęłam głęboko nie mając pojęcie od czego zacząć.
Chwyciłam krem matujący wyciskając odrobinę na dłoń. Przez prawie rok nie używałam kosmetyków wiec poczułam się trochę dziwne. Gdy skończyłam rozprowadzać preparat czy jak to inaczej nazwać, pomalowałam rzędy i usta. Moja cera nabrała cieplejszego odcieniu. Posprzątałam wszystko i wróciłam do salonu rzucający się na kanapę. Włączając telewizor zaczęłam szukać jakiegoś programu. Znowu powtórki ekipy z New Castle. A co tam ? I tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
~'~
Za oknem zaczęło się robić ciemno przez co latarnie zaczęły oświetlać ulice. Zegar wskazywał 18:40. 20 minut do 19, co oznacza, że Harry wtedy będzie wolny a Jack przywiezie go do mnie. Chwyciłam szklankę wody którą przyniosłam wcześniej i wzięłam łyka. W gardle robiło mi się sucho. Wstałam nie mogąc wytrzymać presji. Mieszane uczucia krążyły po mojej głowie jak przez ostatni rok, tylko w tej chwili czułam się jakby wszystkie się namnożyły tworząc zamieszanie w moim umyśle.
Zaburczało mi w brzuchu więc w szybkim tempie znalazłam się w kuchni robiąc małą kanapkę. 19:03. Pewnie są już w drodze. Moje serce biło coraz szybciej z każdą sekundą. Otrzepałam ręce z okruszków i oparłam się o blat biorąc głębokie wdechy. Czułam się jakbym miała zaraz zemdleć. 19:12 kolejne minuty leciały nie ubłagalnie szybko jakby na złość żebym nie mogła pozbierać myśli. Myślałam, że dzień będzie wlókł się bez końca aż do jego powrotu, ale to wszystko zleciało tak szybko.
Poprawiłam gumkę na moich włosach i zaczęłam wachlować dłoniach przed twarzą. Coraz trudniej mi się oddychało, ale starałam się zachować spokój, który jako jedyny powstrzymywał mnie przed straceniem przytomności. 19:25, dźwięk zamka. Zamarłam stojąc plecami do drzwi które było widać z kuchni. Usłyszałam jak wycieraczka wydaje charakterystyczny dźwięk, sygnalizując, że ktoś wszedł. Powoli obróciłam się w stronę wejścia. Moja klatka unosiła się w coraz szybszym tempie. Ta twarz. Sylwetka. Ledwo co oddychałam, ale udało mi się wycisnąć z siebie jedno słowo
- Harry ? ...
________________________________________
z trudnością napisałam ten rozdział, no ale w końcu jest, mam nadzieję, że to docenicie i obsypiecie mnie komentarzami <3