czwartek, 31 października 2013

SWAT part 10 "You're lose your chance"

...jeden chroniący drugiego przed resztą świata, 
           jeden będący dla drugiego całą resztą ziemi. 
                                                                         ~ Philip Roth

*Nicola*
*tydzień później*
17:30. Za dwie minuty kończę pracę, w końcu.
Mimo, że moje obowiązki kończyły się na przyjmowaniu zamówień i wycieraniu stolików, to wykonywanie tego każdego dnia, na prawdę męczy.
Kończyłam zbierać filiżanki. Postawiłam je na blacie i poszłam na zapleczę do szatni, gdzie spotkałam Selene.
- Powiem ci, że jestem wykończona
- Ja powoli tracę węch od robienia tej kawy - zażartowała i obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Jutro piątek, idziesz gdzieś? - zapytała.
- Wiesz, że ja nie jestem z tych które chodzą na imprezy, ale kto wie...może
- To jakby coś, napisz do mnie. Zabawimy się - uśmiechnęła się do mnie i puściła oczko.
Kiedy wyszła zaśmiałam się sama do siebie i wyciągnęłam swoją torbę z szafki.
Wyszłam z kawiarni i zobaczyłam Justina opartego o mur z papierosem w ustach.
Pomachałam w jego kierunku, a gdy mnie zobaczył zgasił niedopałek i z uśmiechem ruszył w moją stronę.
- No hej - powiedział biorąc ode mnie torbę - Nie jest ci zimno? - zapytał obejmując mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się i lekko przytuliłam do jego boku.
- Teraz nie - zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w kierunku samochodu.
Wsiedliśmy do auta, a ja od razu włączyłam w nim ogrzewanie, opierając się na siedzeniu.
Justin dołączył do mnie i ruszyliśmy do domu.
Pewnie myślicie teraz dlaczego pozwalam Justinowi się objąć, czemu nie skaczemy sobie do gardeł. Już tłumaczę.
Przez ostatnie dni, na prawdę dużo rozmawialiśmy. Powiedzieliśmy sobie co nas nawzajem wkurza, ale jednego nadal mu nie powiem. Moja przeszłość powinna pozostać przeszłością. W sumie podsumowując, zbliżyliśmy się do siebie. Byliśmy przyjaciółmi, mimo iż czułam, że na pewno tak nie pozostanie.
Harry coraz bardziej blaknął w mojej pamięci. Wspomnienia powoli znikały, a rany odrzucenia przestawały tak bardzo boleć.
Zaczynałam godzić się z tym co było i ruszałam na przód. Byłam z siebie dumna, że znalazłam tyle siły. Poczułam rękę Justina na moim udzie.
- Jesteśmy - jego uśmiech był na prawdę szczery, dlatego zawsze go odwzajemniałam.
Wysiedliśmy z samochodu. Justin stanął obok mnie i chwycił moją dłoń. Dziwne uczucie przeszło moje ciało. Zdałam sobie sprawę, że ja i Harry nigdy nie trzymaliśmy się za ręce.
Trzymając się chłopaka weszłam do domu.
Usiadłam na kanapie, a on zaraz obok mnie. Chwycił po drodze koc z fotela i okrył mnie nim.
- Dzięki - naciągnęłam pluszowy materiał na ramiona i oparłam głowę o poduszkę.

- Nudzi mnie to - powiedziałam wzdychając z nie zadowolenia.
- Mnie też - chłopak zgodził się ze mną i wyłączył telewizor.
- Mam ciekawszy pomysł - zaśmiał się i zaczął przybliżać do mnie.
- Do prawdy? - zapytałam przygryzając wargę.
- Ee, nie rób tak, mam zamiar sam je zaczerwienić - nasze wargi się złączyły.

*Harry*
Kolejny raz od tygodnia wspinam się po tych pieprzonych schodach, żeby ją zobaczyć. Zawsze kiedy wraca z pracy, kładzie się spać w salonie. Wtedy widzę ją jak ze starych czasów.
Podszedłem do okna, ale to co zobaczyłem zagotowało krew w moich żyłach.
Nicola siedziała na jakimś kolesiu i całowała się z nim. Zacisnąłem pięści kiedy mój wzrok utkwił w jego rękach na pośladkach MOJEJ dziewczyny. Widok Nicoli odrzucającej głowę do tylu, kiedy ktoś kto nie był mną, całował jej szyję sprawiał, że miałem ochotę wpaść tam i go zabić.
Wtedy w mojej głowie pojawiły się myśli:
"Ona zaczęła żyć bez ciebie"
"To ty powiedziałeś, że nigdy jej nie kochałeś"
Spojrzałem kolejny raz na widok po drugiej stronie okna. Bluzka Nicoli leżała już na ziemi, a ona błądziła dłońmi po plecach tego kolesia.
Spuściłem głowę zaciskając pięści. "Nie zostawię tego tak" powiedziałem sam do siebie.
Wróciłem do samochodu, po drodze kopiąc i uderzając we wszystko co stanęło na mojej drodze. Na szczęście nie był to żaden człowiek, a jedynie kamienie itp.
Zastanawiałem się dlaczego ona mi to zrobiła.
Moje sumienie ze mnie zakpiło. Pytałem dlaczego ona tak zrobiła ,a powinienem zapytać dlaczego ja jestem na tyle pieprznięty, żeby tak schrzanić wszystko co mogłem.
Z jednej strony nie dziwię się jej, ona chce zacząć od nowa, beze mnie. To jest najgorsze.
Gdybym mógł jej powiedzieć jak bardzo ją kocham, że dobrze wiem, że wszystko spieprzyłem.
Mówi się, że jeśli się kogoś kocha trzeba pozwolić tej osobie odejść. Powiem szczerze, że ten kto to wymyślił musiał być serio porzucony, czy laska go nie chciała, ale to nie jest takie łatwe. Mimo, że ją kocham, nie dam jej odejść. Będę walczył nie ważne jak długo, nie ważne kto ucierpi.

*Nicola*
Kiedy usta Justina znalazły się na mojej szyi, nic nie czułam. Nie towarzyszyło temu to samo uczucie kiedy robił to Harry. To nie było to samo.
Otworzyłam oczy i wstałam z Justina. Ubrałam koszulkę i usiadłam przy blacie w kuchni.
Chłopak wstał z kanapy i podszedł do mnie. Oparłam łokcie o stół i zaczęłam przeczesywać włosy do tyłu. Justin stanął za moimi plecami. Położył głowę na moim ramieniu, a ręce wsunął na moją talię.
- Przepraszam - szepnęłam spoglądając na jego twarz.
- Nie masz za co, nie naciskam - lekko uśmiechnął się do mnie, dzięki czemu się rozluźniłam.
- Może jesteś zmęczona? Choć, położę cię do łóżka - podał mi rękę, dzięki której stanęłam na nogi. Weszliśmy po schodach kierując się do mojego pokoju. Gdy przekroczyłam jego próg, od razu rzuciłam się na świerzą pościel. Justin przykrył mnie kołdrą i ruszył do drzwi.
- Justin - powiedziałam nie pewnie. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Tak?
- Możesz się ze mną położyć? - zapytałam cicho. Chyba brakuje mi bliskości z drugą osobą.
Justin uśmiechnął się lekko i wsunął pod kołdrę na miejsce obok mnie. Jego ręka objęła mnie, a ja wtuliłam głowę w jego szyję. Ciepło jego skóry ogrzewało moje ciało.
Oddychał bardzo spokojnie w stałym rytmie, który jeszcze bardziej mnie usypiał. Moje powieki powoli opadły.

*Następny dzień*
- Dzięki za śniadanie - powiedziałam do Justina całując go w polik.
- Nie ma za co, ale dzisiaj nie dam rady cię odebrać z pracy
- Nie ma sprawy, wrócę metrem - uśmiechnęłam się do niego zakładając moje czerwone szpilki. Do świąt było coraz bliżej i musieliśmy mieć określony strój. Stanęłam przed lustrem przejeżdżając dłońmi po mojej sukience, założyłam płaszcz i wzięłam głęboki oddech.
- Wyglądasz ślicznie - powiedział Justin stając za mną - Z resztą jak zawsze, a te szpilki nieźle na mnie działają - zaśmiałam się uderzając go w ramię. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu.

Metro jak zwykle było tłoczne z rana.
Stałam w moim stałym miejscu przy drzwiach.
W moich słuchawkach rozbrzmiewała jedna z prześladujących mnie ostatnio piosenek. Nuciłam ją cicho pod nosem. Obserwowałam ludzi na mijanych stacjach, aż w końcu przyszła czas na moją.
Wysiadłam i ruszyłam schodami na górę. Przyzwyczaiłam się już do okolicy, za równo tej niebezpiecznej jak i spokojnej.
Zawsze przechodziłam moim stałym skrótem miedzy budynkami, tak też zrobiłam dzisiaj.
Wyszłam na ulicę gdzie znajdowała się kawiarnia i weszłam do środka.
Selena, Ed, Sussy i paru innych znajomych z pracy ustawiało stoły i krzesła, wyciągało filiżanki na bar lub wkładało ciastka i babeczki do koszyków.
- Hej, tylko się przebiorę i już wam pomagam - uśmiechnęłam się .

- Jeszcze godzina i rozpoczynamy weekend mała - powiedziała do mnie Sussy kiedy wycierała kolejny kubek.
- W końcu, może wreszcie odeśpię - zaśmiałam się przynosząc kolejną porcję brudnych naczyń.
- Dzisiaj ty zamykasz nie?
- Tak - odpowiedziałam - To już wszystko - ściągnęłam fartuch i pożegnałam się z wszystkimi i wróciłam do wykańczania lokalu.
Nie lubiłam zamykać, bo zawsze było ciemno i jeśli cokolwiek by się stało cała odpowiedzialność spadła by na mnie.
Chwyciłam jedną babeczkę popijając ją kawą zrobioną przez Eda. Koleś serio był dobrym baristą i znał się na swojej robocie. Od czasu do czasu spoglądałam na ekran telewizora.
W końcu wszysko zostało zrobione.
Zgasiłam światła i włączyłam wszystkie zabezpieczenia. Klucz schowałam do torebki i ruszyłam w kierunku metra.
Wchodzłlam na mój skrót gdy zobaczyłam ciemną postać w płaszczu opartą o ścianę. Zmróżyłam oczy gdyż sylwetka wydała mi się znajoma.
To nie mógł być on, to nie jest Harry.
- Hej księżniczko - zachrypnięty głos rozniosł się echem miedzy ścianami.
Zamarłam. To na prawdę był on.
- Ccco tty tu robisz? - zapytałam cicho się jąkając.
- Widzę, że specjalnie za mną nie tęskniłaś.
- Miałabym tęsknić za kimś takim jak ty? - podeszłam do niego - Po tym co mi zrobiłeś miałam za tobą tęsknić?
- Pozwolisz mi wszystko wytłumaczyć?
- Harry! Nie masz mi czego tłumaczyć! - przeszłam obok niego.
- Kłamałem
- Ty zawsze kłamiesz, wszystko co mi mówiłeś było zwykłym kłamstwem.
- Ja cię kocham! - krzyknął
- Wtedy też tak mówiłeś, Harry, nie mam zamiaru znowu przez to przechodzić. Nie chce znowu tego powtarzać.
- Wiem dlaczego tak mówisz. Wolisz tego swojego chuja z którym cię wczoraj widziałem! Co? Lepiej cię pieprzy?! - teraz przegiął.
- Ja i Justin nic nie robiliśmy!
- Oh, ciekawe dlaczego na nim siedziałaś bez bluzki, plus, nie przypominam sobie, że kiedy robiliśmy to co ty z nim, nazywałaś to niczym.
- Skąd ty w ogóle wiesz co wczoraj robiłam?
- Można powiedzieć, że od tygodnia, każdego jebanego dnia, przechodziłem pod to cholerne okno, wczoraj tego pożałowałem
- Podglądałeś mnie!
- Gratuluje! Każdego dnia miałem nadzieje, że mi do cholery wybaczysz!
- Słuchaj mnie uważnie. Zostawiłeś mnie na rok, kiedy wróciłeś, zrobiłeś mi nadzieje na to, że wszystko wróci do normy, potem znalazłam u ciebie narkotyki i oświadczyłeś, że nigdy mnie nie kochałeś i po prostu odszedłeś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mnie zraniłeś. Więc zrozum, że chce zacząć od nowa i nie mam zamiaru znowu wchodzić w to gówno - ruszyłam w kierunku metra chcąc zostawić tam Harry'ego. On ruszył za mną.
- Nie miałem wyboru, nie chciałem żeby stała ci się krzywda. Zrozum, że robiłem wszystko żebyś była bezpieczna
- Harry, przy tobie nigdy nie będę
- Ja o tym wiem, ale potrafię cię ochronić. Daj mi szansę
- Miałeś już szansy, wszystkie straciłeś - wsiadłam do metra, a Harry został na stacji.
Usiadłam na siedzeniu i starałam się uświadomić sobie co właśnie się stało. Znowu wszystko się powtarza, znowu Harry chce zamieszać w moim życiu. Chciałam zacząć na nowo, bez niego. Teraz znowu zaczyna się kolejna gra Harry'ego i kolejny raz to ja jestem celem.



___________________________________
22 komentarze= następny rozdział? 
jeśli popiszecie z postaciami dodam jeszcze szybciej ;) 

Harry: https://twitter.com/Harry_SWAT
Nicola: https://twitter.com/Nicola__SWAT
Louis: https://twitter.com/Louis_SWAT
Jack: https://twitter.com/Jack_SWAT
Cloe: https://twitter.com/Cloe_SWAT
PISZCIE!

czwartek, 24 października 2013

SWAT part 9 "He lost his princess"

Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, jutro je poprawię w miarę możliwości :)
Wielkie podziękowania dla Katy:3 za wspólną pracę <3

*Nicola*
Przekręciłam się na drugi bok, jęcząc z nie zadowolenia. Światło wpadające przez okno i hałasy za nim kompletnie wytrąciły mnie z błogiego snu.
Powoli otworzyłam oczy, starając się przyzwyczaić do światła. Delikatnie zmrużyłam powieki i oprałam na łokciach.
Rozejrzałam się po pokoju i przekręciłam nogi rozciągając koc.
Chwila, chwila. Nie przykrywałam się kocem ani niczym innym. Byłam pewna, że Justin musiał być w moim pokoju. Kurde, widział jak śpię. Przyrzekam, że go zabije.
Wstałam z łóżka i wychodząc z pokoju, ruszyłam na dół po schodach. Justin siedział na kanapie w salonie oglądając telewizje. Stanęłam za jego plecami i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Możesz mi powiedzieć jaki miałeś powód żeby wejść do mojego pokoju? - Justin odwrócił głowę w moją stronę.
- Ciebie też cudownie widzieć
- Odpowiedz - chłopak wstał i podszedł do mnie niebezpiecznie blisko.
- Powód pierwszy: usłyszałem telewizor
Powód drugi: kiedy wszedłem było otwarte okno a to bardzo niebezpieczne w tej dzielnicy
Powód trzeci: byłem ciekawy co robisz
Powód czwarty: miałem chińszczyznę, ale spałaś
- A powód dla którego mnie przykryłeś?
- Chyba raczej powinnaś mi dziękować a nie mieć z tym problem
- Cokolwiek - wywróciłam oczami i poszłam do kuchni - Została ta chińszczyzna?
- Ta, w lodówce - wyciągnęłam z niej resztki makaronu i usiadłam przy stole.
Zauważyłam, że Justin idzie w moją stronę. Usiadł na przeciwko mnie.
- Dobra, posłuchaj mnie teraz uważnie. Rozumiem, możesz mnie nie lubić ale spróbuj chociaż mnie tolerować i normalnie się do mnie odzywać. Też nie żywię do ciebie wielkiej sympatii, ale staram się być miły. A z twojej strony kurwa nic - uderzył o stół pięściami, przez co kartonik z moim jedzeniem spadł na ziemie.
- No zobacz co zrobiłeś! - krzyknęłam poirytowana. 
- Ciebie kurwa interesuje bardziej chińszczyzna niż to co do ciebie mówię
- Tak, dokładnie - odpowiedziałam zgarniając jedzenie z podłogi i wrzucając je do śmietnika.
Poczułam jak chłopak łapie mnie za ramiona i obraca w swoją stronę.
- Radzę ci dobrze nie działać mi na nerwy bo jestem dla ciebie miły, ale do czasu. Zachowujesz się jak suka, a jeśli zacznę Cie traktować jak na sukę przystało, to uwierz nie będzie za fajnie! - krzyczał na mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Wyrwałam się z jego uścisku i popchnęłam go ramieniem.
- A ty się zachowujesz jak zakochany w sobie kutas, który myśli, że jest nie wiadomo kim!
- Cholera! - Justin uderzył w blat i podszedł do mnie - Zamknij się wreszcie albo znajdę na to inny sposób
- Czekam - warknęłam przybliżając swoją twarz do jego. Odwróciłam się i wróciłam do pokoju. Wiem, że na pewno nie spodziewał się takiego zachowania z mojej strony, no ale do cholery, mam dość takich facetów.
Weszłam do łazienki i rozebrałam się przygotowując do wzięcia prysznica. Odkręciłam wodę która powoli spływała po całym moim ciele. Zamknęłam oczy przemywając twarz.
Zakręciłam wodę i wyszłam owijając się ręcznikiem.
Wróciłam do pokoju i ubrałam się w wygodne ciuchy, bym mogła czuć się komfortowo kiedy będę dzisiaj szukała pracy.
Ubrana stanęłam przed lustrem i delikatnie się pomalowałam. Chwyciłam torebkę chowając do niej dokumenty i inne potrzebne rzeczy, zakładając buty zeszłam na dół.
- To jedziemy szukać pracy? - zapytałam zapinając kurtkę.
- No ok - Justin odpowiedział wyłączając telewizor i podszedł do wieszaka chwytając skórę, czapkę i buty.
Wyszliśmy z domu. Chłopak wytłumaczył mi, że lepiej jeśli pojedziemy metrem bym mogła się zapoznać z jego kursami. Zgodziłam się i ruszyliśmy w wyznaczonym przez niego kierunku.

Nowojorskie metro sporo różni się od Londyńskiego, przynajmniej to. Schody są nieźle poniszczone i nikt nie trudzi się żeby kupić bilet. Razem z Justinem wsiedliśmy do wagonu. Stanęliśmy przy drzwiach Kalisz się uchwytów. W międzyczasie chłopak próbował mi wytłumaczyć połączenia linii metra, ale szczerze...nie za bardzo go słuchałam. Od czasu do czasu tylko potakiwałam i mruczałam pod nosem.
Moje myśli kręciły się wokół Harry'ego. Myślałam o tym co teraz robi, czy z kimś teraz jest, nie tylko pod względem po prostu przebywania z kimś w jednym pomieszczeniu. Zastanawiałam się czy ktoś inny zajmuje teraz moje miejsce, czy kocha kogoś.
Moje nogi lekko się ugięły i poleciałam na Justina.
- Wow - powiedział gdy złapał mnie w tali. Od razu podniosłam się z niego i prychnęłam lekceważąco.
- Wiedziałam, że na mnie lecisz - mrugnął do mnie. Wywróciłam oczami i stanęłam w bezpiecznej odległości od niego. To musiało wyglądać jak tandetna scena z filmu. Tylko mały szczegół...nie lubię go...mało powiedziane. Zadufany w sobie dupek!
- Musisz wszystko tłumaczyć tym, że według ciebie "lecę na ciebie"? To Cie zawiodę, nie podobasz mi się.
- I tak wiem, że jest inaczej - pociągnął mnie za nadgarstek gdy zatrzymaliśmy się na stacji. Szlak obok niego.
- Myślisz, że jak inne laski wielce cię ubóstwiają i są gotowe zrobić ci loda w każdej chwili, to ja też? To Cie zadziwię, nie należę do nich. Pewnie nawet nie ma czego wziąć - wiedziałam, że to będzie jego czuły punkt.
- O nie kurwa! Teraz przegięłaś! - szliśmy akurat jakimś skrótem miedzy budynkami. Justin przygniótł mnie do ściany.
- Ty chyba nie wiesz co powiedziałaś. Nigdy nie widziałaś mojego penisa!
- I nie mam ochoty go widzieć, jeśli cokolwiek zobaczę - chciałam go rozwścieczyć, nie wiem nawet czemu.
- A chcesz zobaczyć co on kurwa potrafi?!
- Spieprzaj ode mnie! - starałam się go odepchnąć. Spojrzałem w jego oczy.
- Może kiedy indziej - szepnęłam cicho. Poczułam jak jego ręce się luzują a ja spokojnie ruszyłam dalej drogą. Chłopak szedł zaraz za mną.
W duchu przybiłam sobie piątkę za tak świetnie rozegraną zabawę.
Przed sobą zobaczyłam małą kawiarnię. W środku siedzieli uśmiechnięci ludzie, a okolica rozbiła się od tej w której mieszkam. Tutaj wszystko wydawało się cieplejsze i weselsze. Przypuszczam, że są to nowe, bezpieczne części Bronxu.
- Co sądzisz o tym? - wskazałam palcem na kawiarnię zwracając się do Justina.
- Możemy wejść - odpowiedział, a ja podskoczyłam z radości jak mała dziewczynka.
Ruszyliśmy w kierunku drzwi. Weszłam jako pierwsza, uruchamiając dzwonek. Bałam się, że wszyscy nagle skupią swoją uwagę na mnie, na szczęście tak się nie stało.
Podeszłam spokojnie do lady i oparłam się o nią.
- Przepraszam...- zaczęłam. Te włosy wydawały mi się znajome, ale były związane w kucyk co mnie zmyliło. Kiedy w końcu zobaczyłam twarz dziewczyny, poczułam ulgę, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Selena? - zmrużyłam delikatnie oczy mając nadzieje, że się nie przewidziałam.
- Nicola? Co ty tu robisz?
- Szukam pracy, a ty?
- Pracuje tu - zaśmiałyśmy się cicho.
- Nie potrzebujecie kogoś?
- A wiesz, że własnie miałam wystawić kartkę, że szukamy pracownika? - wskazałam mi plakietkę leżącą na blacie.
- Myślisz, że mogą mnie przyjąć?
- Jeśli potrafisz szybko chodzić, to już masz prace. Przyjdź jutro na 10, wtedy będzie szefowa.
- Ok, na pewno będę - uśmiechnęłam się wychodząc. Justin siedział na murku paląc papierosa. Czy wszyscy bad boye muszą palić? Wywróciłam oczami i podeszłam do chłopaka.
- Jutro muszę tu być na 10 wiec chodźmy już - powiedziałam trzymając ręce w kieszeniach.
- Już - odpowiedział gasząc niedopałek o cegłę.
Ruszyliśmy w drogę powrotną do metra, a następnie do domu. Ziewnęłam cicho kiedy Justin otwierał mieszkanie.
- Śpiąca? - zapytał patrząc na moją twarz.
- Tak - potarłam oczy pięściami.
Kiedy byliśmy już w środku, ściągnęłam buty i płaszcz. Poczułam jak moje nogi odrywają się od ziemi.
Chłopak wsunął ręce pod moje nogi i wziął mnie na ręce. Dobra, nie mam pojęcia dlaczego ale automatycznie położonej głowę na jego klatce, delikatnie się wtulając. To pewnie przez zmęczenie i zmianę czasu. Czułam jak oddycha w równym tempie przez co jeszcze bardziej chciało mi się spać.
Miękka kołdra otuliła moje ciało.
- śpij shawty - usłyszałam cichy głos Justina.

*Harry*
- Chowają się - powiedziałem do Louisa kiedy zauważyłem samochód Drake'a. Wysiadł i ruszył w moim kierunku. Spojrzał na palącego się nowego Mustanga Louisa.
- Tak jak myślałem Styles, zawsze mi ulegałeś - zaśmiał się cicho. Zacisnąłem pięści.
- Jesteś naiwny - powiedział Lou trzymając broń przy tyle głowy Drake'a. W tym samym czasie wyciągnąłem swoją.
- Serio myślałeś, że dam się zgnoić komuś takiemu jak ty? - mówiłem powoli zbliżając się do niego - jesteś głupią cipą Drake, naiwną suką - dotknąłem jego czoła.
- Dawaj Styles - wiem co próbował zrobić. Chciał żebym go zastrzelił i poszedł siedzieć, ale ja miałem lepszy pomysł.
- Oj nie, ktoś inny się tobą zajmie - powiedziałem wskazując na Jacka który stanął obok mnie. Drake od zawsze się go bał w sumie jak większość debili jego pokroju. Louis pchnął Drake'a na Jacka który już wiedział co z nim zrobić.
- To jego mamy z głowy. Teraz jeszcze świta
- Ciebie posłuchają Hazz, zresztą to ty zawsze rządziłeś. - kiwnąłem głową i wsiedliśmy do samochodu Drake'a.

Zaparkowałem pod dobrze znanym mi miejscem. Tu mieszkaliśmy zawsze razem. Wszedłem po schodach i otworzyłem drzwi.
- I jak stary? - usłyszałem głos jednego z nich. Oparłem się o framugę.
- Jak widzicie Styles żyje - wszyscy gwałtownie wstali z kanapy widząc mnie w pokoju.
- Słuchajcie, Drake nie jest waszym szefem, zawsze ja nim byłem i tak zawsze będzie. Wiec teraz macie zacząć żyć normalnie. Bez zabijania, handlu, ustawek itp. Jesteście jeszcze młodzi i możecie wszystko zmienić. Ale niech którykolwiek
A) zbliży się do Nicoli
B) sprzeciwi się mi
C) pomoże Drake'owi
Skończy tak jak nie jeden z naszych kolegów na dnie jeziora. - widziałem jak każdy z nich przełknął ślinę. Miałem własnie wychodzić gdy najmłodszy z nich pobiegł za mną
- Harry? Nie chcesz wrócić? - podszedłem do niego i poczochrałem mu włosy
- Moje miejsce jest obok kogoś - zaśmiałem się i wychodząc chwyciłem kluczyki do jednego z samochodów. Wsiadając do niego doskonale wiedziałem gdzie jechać. Dom Nicoli.

Otworzyłem furtkę i wbiegłem po schodach. Zadzwoniłem dzwonkiem. Kiedy drzwi się uchyliły stanęła przede mną kobieta w ciąży.
- W czym mogę pomoc - zapytała.
- Czy jest Nicola?
- Pani Grant?
- Dokładnie - odpowiedziałem pełny nadziei.
- Ona już tu nie mieszka. Za pośrednictwem pana De la Rivery kupiliśmy od niej mieszkanie - co? Jak to kupiliśmy? Jak to nie mieszka tu?
Pobiegłem do samochodu i jak najszybciej pojechałem do biura Jacka.
Wpadłem do jego pokoju z hukiem.
- Gdzie jest kurwa Nicola! - krzyknąłem opierając się o biurko.
- Wyjechała - odpowiedział spokojnie nawet na mnie nie patrząc.
- Gdzie do cholery?
- Nie twoja sprawa
- Jak kurwa nie moja sprawa, ja się pytam? Ona jest moją dziewczyną, kocham ją do kurwy a ty mi powiesz że nie moja sprawa?
- Dokładnie - nadal wpatrywał się w faktury i dokumenty.
- Sam się dowiem - chwyciłem papiery i zacząłem je przeglądać. Bilet lotniczy do Nowego Jorku. Firma dostawcza na Bronx.
- Wysłałeś ją kurwa na Bronx? - krzyknąłem rzucając papierami - ja ją znajdę choćby nie wiem co! - zabrałem za sobą faktury i wybiegłem obmyślając cały plan.
Wróciłem do domu i od razu ruszyłem do sypialni. Wyciągnąłem torbę i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy.
Zamknąłem dom. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Jacka
- Jesteś chujem ale masz mi zamówić bilet do Nowego Jorku rozumiesz?
- Zabije cię kiedyś, przyrzekam. Ostatni raz ci pomagam, nie zasługujesz na to, pomyśl co zrobiłeś Nicoli - połączenie zostało przerwane. Rzuciłem telefonem o siedzenie.


Dojeżdżałem do lotniska, mam nadzieje, że Jack mi zarezerwował ten cholerny bilet.
Wszedłem do środka i podszedłem  do odprawy.
- Harry Styles - podałem swoje imię.
- Do Nowego Jorku?
- Dokładnie - stukałem nerwowo palcami o ladę. Kiedy bilety znalazły się przede mną, chwyciłem je w dłoń i pobiegłem w kierunku bramek.

Myślałem tylko o tym, żeby ją znaleźć. Byłem zmęczony tym ciągłym bałaganem w moim życiu. Z jednej strony mogłem po prostu zostawi to wszystko w cholerę i zacząć żyć od nowa, ale nie potrafię już bez Nicoli.
Ona stałą się jedną połową mojego serca. 
Prawda jest taka, że się zakochałem. W końcu sam się do tego przyznałem. Tak, kocham ją i nigdy nie przestanę. Chcę z nią być do późnej starości, wziąć ślub jak z jej marzeń, mieć dzieci (nie koniecznie w tej kolejności xD), po prostu założyć z nią rodzinę. 
Wiem, że jeszcze nie raz zachowam się jak chuj, ale dla niej chcę stawać się lepszy, żeby jej było ze mną dobrze. Chcę dawać jej wszystko co mogę by była szczęśliwa, tylko nie jestem pewien czy potrafię.

_________________________________________________
postaram się dodawać rozdziały częściej jeśli oczywiście tego chcecie :)

jeśli możecie to pomóżcie mi w rozpowszechnieniu tego bloga i udostępniajcie go gdzie możecie, będę wdzięczna <3 i przy okazji, jak podoba się nowy wygląd? Jeśli ktoś nie jest informowany na tt a chce to podawajcie swoje nazwy :D
19 komentarzy=nowy rozdział?

Harry: https://twitter.com/Harry_SWAT
Nicola: https://twitter.com/Nicola__SWAT
Louis: https://twitter.com/Louis_SWAT
Jack: https://twitter.com/Jack_SWAT
Cloe: https://twitter.com/Cloe_SWAT
PISZCIE!




piątek, 18 października 2013

SWAT part 8 "Everything is new"

*Nicola*
Stanęłam przy taśmie czekając na swoją walizkę. Czekanie na nią ciągnęło się w nieskończoność. Przez cały czas tupałam to prawą to lewą nogą przenosząc ciężar z jednej strony na drugą. Kiedy w końcu zobaczyłam moją walizkę, mały uśmiech zadowolenia wkradł się na moją twarz. Chwytając za jej rączkę, ruszyłam w stronę wyjścia z lotniska. Po drodze próbowałam przypomnieć sobie co mam teraz zrobić. Bronx, taksówka i dworzec. Podeszłam do postoju taksówek i wsiadłam do jednej z pierwszych. Wyglądały kompletnie inaczej od brytyjskich a w ich wnętrzu roznosił się zapach papierosów. Chyba nawet tych samych które palił...Harry.

- Na dworzec metra w Bronxie proszę - powiedziałam cicho. Mężczyzna odwrócił się do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
- Czy coś nie tak? - zapytałam.
- Taka młoda, bezbronna dziewczyna na Bronx?
- O czym pan mówi?
- Bronx to najgorsza dzielnica, roi się tam od morderców, gwałcicieli i innych którzy czekają na takie jak ty
- Słucham? - otworzyłam oczy ze zdziwienia.
- Tylko ostrzegam - kierowca odpalił silnik i wyjechał na drogę.
- Proszę się o mnie nie martwić, przyjaciel zapewnił mi obronę - oparłam głowę o rękę i zaczęłam wpatrywać się w drogę.
Wyciągnęłam telefon z torebki i włączyłam go. Po chwili na ekranie pojawiło mi się parę powiadomień o nie odebranych połączeniach i smsach. Postanowiłam wszystko po kolei sprawdzić. Przewijałam palcem po ekranie czytając na zmianę "Jack" "Cloe" gdy nagle jedno przyciągnęło moją uwagę, "Harry". 3 nie odebrane połączenia i 5 wiadomości SMS. Wzięłam głęboki oddech i usunęłam historię połączeń, wszystkie smsy, doliczając sam kontakt. Wymazałam każdy ślad Harrego z mojego telefonu. Mówi się, że wszystko rozpoczyna się od małych rzeczy. No to proszę, jedno zrobione.
Oderwałam wzrok od wyświetlacza kiedy za oknem zrobiło się znacznie cienkiej niż wcześniej. Nie mam pojęcia która godzina była, ale było ciemno i byłam masakrycznie śpiąca. Okolica była bardzo ponura i przerażająca. Pełno budynków pokrytych grafitii, niektóre z nich powinny były być już dawno rozebrane by nie zagrażać życiu ludzi.
- Jesteśmy na miejscu - usłyszałam słowa taksówkarza. Nie no, na prawdę? Akurat tu? Gdzie roi się od ciemnych uliczek?
Wzięłam oddech wręczając gotówkę kierowcy i obserwowałam jak stawia walizkę przed moimi drzwiami. Wysiadłam  z pojazdu i chwyciłam rączkę bagażu mając dziwne uczucie, że może ocalić mi życie. Tak wiem, jestem głupia.
- Dziękuję - powiedziałam do wsiadającego taksówkarza, posłał mi uśmiech i odjechał. Oparłam walizkę o ścianę i usiadłam na nią czekając na znajomego Jack'a. Jedyne co o nim wiem, to to, że przyjedzie srebrnym Mercedessem, ma ciemne blond włosy i na imię coś na "J".
Jedyne co mi pozostało to czekać.
Przyglądałam się jak ludzie wchodzą i wychodzą z metra. Modliłam się tylko, żeby nikt mnie nie zaczepił.
Poczułam jak ktoś dotyka moje ramię. Zacisnęłam pięść na wszelki wypadek będąc gotowa na zadanie ciosu.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam przed sobą, dość wysokiego chłopaka w ciemnych blond włosach. Miał na sobie skórzaną kurtkę, białą koszulkę, parę złotych łańcuchów i spodnie osadzone w sumie pod jego pupą.
- Tak? - zapytałam starając się być grzeczna.
- Nicola - jego głos dotarł do mojej głowy. Muszę przyznać, że mam słabość do uwodzicielskich głosów a jego z pewnością do nich należał.
Tak jak Harry'ego - odezwał się głos w mojej głowie. Uszczypnęłam się w rękę zdając sprawę, że zadał mi pytanie dłuższą chwile temu.
- Tak, jestem Nicola
- Jack kazał mi sie tobą zająć. Jestem Justin Shawty - shawty? Co to znaczy? W Anglii nie używa się specjalnie slangu czy czegoś podobnego. Zrobiłam zdziwioną minę, którą on od razu dostrzegł.
- Co Cie tak dziwi?
- To słowo...
- Shawty?
- Tak, dokładnie to
- Nie wiesz co to znaczy? Od razu widać, że z UK
- Wypraszam sobie! - burknęłam, krzyżując ręce na piersi.
- Nie dąsaj się shawty tylko choć
- Możesz mnie tak nie nazywać? Nawet nie wiem co masz na myśli tak mówiąc
- Shawty to u nas laska, pasuje? To chodź - wywróciłam oczami i pociągnęłam walizkę podążając za chłopakiem.
Srebrny Mercedess. Zgadza się.
Boziu jak ja kocham samochody. Każdy z nich ma jakby duszę. Przejechałam ręką po lakierze, podziwiając wszystko w pełnej okazałości.
- Lubisz samochody?
- Tak
- Wow, coś nowego - powiedział wsiadając do środka. Dołączyłam do niego zaraz po chwili.
- Możesz być dla mnie trochę milszy? Dopiero co tu przyjechałam, jestem zagubiona i przerażona a ty zachowujesz się w stosunku do mnie jak chuj - jego oczy się rozszerzyły i spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Ah, zadziorna. Będzie fajnie.
- Oj uwierz, nie będzie - prychnęłam i odwróciłam się do okna.
Nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie urażona. Tak jakby on miał mnie za jakąś łatwą dziewczynę. Fakt, że kiedyś byłam prostytutką i wiem, że będzie to się ciągnęło całe życie, ale nie jestem taką samą dziewczyną jak kiedyś. Kurcze, nie chce, żeby to wszystko tak wyglądało.
Spojrzałam na Justina który był skupiony na drodze, ale dziwny uśmieszek nie schodził z jego twarzy.
- Masz ze sobą jakiś problem czy co?
- Rozśmieszasz mnie
- Dobra nie próbuj mnie poderwać bo to widzę
- Nie próbuje - wręcz krzyknął.
- Właśnie tak, znam taki typ chłopaków. Używanie tych swoich "pięknych oczu" żeby zwrócić naszą uwagę, rozkochujecie w sobie a potem łamiecie serce - krzyczałam na niego nie zauważyłam że samochód dawno się zatrzymał. Zabawne...dopiero co kolesia poznałam a już zdążyłam się na niego wydrzeć.
Justin nic nie mówił. Wysiadł z samochodu i wyciągnął moją walizkę. Podszedł do okna.
- Idziesz, czy masz zamiar spać w samochodzie?
- Dobra - wysiadłam i ruszyłam za chłopakiem. Okolica była dość przerażająca. Grupki czarnoskórych i latynosow spoglądające na mnie.
Moim odruchem był schowanie się za Justina, ale kiedy kolejny raz usłyszałam jego śmiech, stanęłam pewnie obok niego.
Stanęliśmy przed dość dużym budynkiem. Znajdowały się w nim dwa wejścia, do klubu striptizu i do mieszkań. Dlaczego to musi być w tym samym miejscu?
Westchnęłam i obserwowałam jak Justin odklucz drzwi i wpuszcza mnie przed sobą.
Weszłam do środka stając na korytarzu. Weszłam po schodach i rozejrzałam się. Śmiało mogę powiedzieć, że to mieszkanie wygląda jak z tych programów typu "Ekipa z Cardiff" i innych. Po chwili Justin stał obok mnie.
- No to tu masz kuchnie i salon - wskazał na poszczególne miejsca - A u góry są pokoje, możesz wybrać który chcesz. Jeden jest mój
- Zgaduje, że ten największy?
- Bystra dziewczynka - zaśmiał się a ja wywróciłam oczami.
- Co to właśnie było?
- Moja reakcja na twoją opinie na temat mojej osoby? - starałam się zachowywać normalnie, mimo że wiem że nie polubię tego gościa. Jest typowym cwaniaczkiem.
Weszłam na kolejne piętro, zobaczyłam 3 pary drzwi. Zastanawiałam się, które otworzyć pierwsze. Postanowiłam iść po kolei.
Pierwszy pokój? Nie
Drugi? Nie
Trzeci? Nie
Czwarty? To chyba Justina...ups
Piąty? Idealny! Nie duży nie mały i z łazienką z wanną i prysznicem. Z ciekawości chciałam zobaczyć szósty pokój.
Chwyciłam za klamkę, ale ona ani drgnęła. Drzwi były zamknięte.
Ciekawe dlaczego...usłyszałam dźwięk dzwonka.
Zeszłam na dół i zobaczyłam w drzwiach mężczyznę z firmy przeprowadzkowej. Dzięki ci Boże że dotarły.
- Twoje rzeczy przyjechały
- Zdążyłam się zorientować - nie wiem czemu ale lubię być dla niego wredna.
- Piąty pokój, tam proszę wnosić kartony - powiedziałam do mężczyzn gdy wchodzili po schodach.

Myśląc ile zajmie mi rozpakowanie się, wszystko mnie przytłoczyło, ale jednak uznałam że lepiej zająć się tym teraz niż szukać potrzebnych rzeczy nie wiadomo ile.
Podeszłam do sterty kartonów i chwyciłam ten na samej górze stawiając go na podłodze. Uchyliłam go i zaklęłam pod nosem.
Co tu robi koszula Harry'ego? Myślałam, że ją wyrzuciłam. Jakim cudem znalazła się w tym kartonie, skoro pakowałam wszystko sama i jestem pewna że tego nie było wśród rzeczy.
Chwyciłam materiał w dłonie i zacisnęłam na nim pięści. Jak zwykle jej zapach ani trochę nie zniknął. Wróciłam na łóżko, wtulając się w kraciastą koszule. Pojedyncze łzy spłynęły po mojej twarzy, przypominając sobie wszystkie dnie i noce spędzone z Harrym. Kiedy z moich ust wymsknęło się ciche łkanie, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Szybko podniosłam się ocierając oczy. Justin stanął spoglądając na kartony, nie zwracając na mnie uwagi.
- Jutro zabiorę Cie do miasta, poszukamy pracy, co sądzisz?
- Może być - powiedziałam zachwianym głosem. Oczy chłopaka zmierzyły mnie od góry do dołu.
- Coś się stało?
- Nie - odwróciłam się udając że czegoś szukam.
- Kurde, rozumiem, że dopiero co się poznaliśmy, że już mnie nie lubisz, ale pomyśl, że może zasługuje na jakąś szansę? Poza tym wiem jak wygląda dziewczyna z którą wszystko jest ok a jak ta która tylko tak mówi - wyszedł trochę trzaskając drzwiami.
Boże, jaki irytujący człowiek. Czego on ode mnie oczekuje? Że poznając go parę godzin temu opowiem mu historie mojego życia? Powinien uszanować pewien stopień mojej prywatności i tyle.
Wstałam z łóżka i uklęknęłam przed otwartym kartonem.
Powoli wyciągałam koszulki układając je do garderoby. Kolejny powód dla którego wzięłam ten pokój.
Kolejne kartony szły mi już szybciej, a kiedy wszystkie półki i wieszaki się zapełniły, przyszedł czas by pokój także.
Wszystkie "ozdoby" wyrzuciłam na łóżko decydując które zajmą jakieś miejsce, a które szuflady.
Parę zdjęć zapełniło moją szafkę nocną, włącznie z wspólnym zdjęciem z Harrym.
Przyjęłam nową taktykę. Przestanę na siłę próbować wymazać go z pamięci i zacznę starać się pamiętać jeden z najszczęśliwszych czasów w moim życiu. Kiedy byłam przez kogoś kochana.
Usłyszałam ciche burczenie mojego brzucha. Dzisiaj jeszcze nic nie jadłam.
Odstawiłam karton na bok i zbiegłam po schodach do kuchni. Nigdzie nie widziałam nawet śladu Justina, więc postanowiłam zrobić sobie obiad.
Otworzyłam lodówkę, no nie mogę powiedzieć, że było w niej dużo. Na szczęście znalazłam jakiś sos i makaron w szafce.
Kiedy mój posiłek był gotowy poszłam zjeść do pokoju. Wchodząc chwyciłam pilota z komody chcąc zapoznać się z jakimiś kanałami. Miałam szczęście bo akurat leciał mój ulubiony serial "Ellen" który lubiłam oglądać w internecie.
Porcja makaronu idealnie zaspokoiła mój głód. Wtedy pomyślałam że wypadało by powiadomić Jacka i Cloe, że wciąż żyję. Napisałam do nich smsy i wróciłam do dekorowania pokoju.
Gdy skończyłam, wszystko prawie przypominało mi stary dom. Z uśmiechem na twarzy położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, zasypiając ze zmęczenia. Najwyższa na to pora, w końcu była 4 nad ranem.

*Harry*
- Louis! Weź bądź ostrożny. To musi wyglądać realistycznie - powiedziałem kiedy Lou o mało nie wylał benzyny na mnie.
- Dobra, nie spinaj się tak, ale kupujesz mi nowe auto! Kurwa co ja dla ciebie robię?
- Poświęcasz furę?
- Pytanie retoryczne, znasz takie pojęcie?
- Nie gadaj tylko lej! - odrzuciłem kanister na bok gdy skończyłem tworzyć linie zapłonu.
Kiedy wraz z Louisem upewniliśmy się, że jesteśmy na odpowiedniej odległości rzuciłem przed siebie zapałkę.
W sekundzie auto zajęło się płomieniami.
- No to gotowe, dzwoń - powiedział Louis szturchając mnie w ramię.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Drake'a.
- Zrobione jak chciałeś. Pozbyłem się Tomlinsona, przyjedz na miejsce.

______________________________________________________________
15 kom= nowy rozdział? 
Harry: https://twitter.com/Harry_SWAT
Nicola: https://twitter.com/Nicola__SWAT
Louis: https://twitter.com/Louis_SWAT
Jack: https://twitter.com/Jack_SWAT
Cloe: https://twitter.com/Cloe_SWAT
PISZCIE!

czwartek, 10 października 2013

SWAT part 7 "Say Goodbye"

Irytujący dźwięk budzika rozbrzmiał w moim pokoju. Chwyciłam poduszkę przyciskając ją do twarzy, starając się stłumić hałas. Przekręciłam się na brzuch i wydałam z siebie jęk niezadowolenia. Zmusiłam się do otwarcia oczu, czego od razu pożałowałam, gdyż długa smuga rażącego światła uderzyła w moje źrenice. Niechętnie podniosłam się z łóżka, przeczesując włosy do tyłu. Uderzyłam ręką w budzik przy okazji sprawdzając godzinę 12:49. Westchnęłam odsłaniając okno.
Stając przed lustrem opadły mi ręce. Blada twarz, wory pod oczami, czerwone ślady od nocnego płaczu. Czułam się wykończona, zraniona, stracona. Jedyną rzeczą która dawała mi siłę na dalsze życie, była wyprowadzka do stanów. Bałam się, że sobie nie poradzę, że skończę jak kiedyś. Sprzedając swoje ciało. Nie chciałam znów przechodzić przez to samo piekło.
Chcę zacząć od nowa. Powinnam zrobić to już dawno. Nie powinnam zostać z Harrym, powinnam była go zostawić zanim zaszło to za daleko. Popełniłam zbyt dużo błędów i sama jestem sobie winna. Tym razem muszę nie patrzeć na przeszłość. Mimo iż wiem, że nie będzie to w żadnym stopniu łatwe. Może wszystko co będzie wokół mnie nowe, jakoś odwróci moją uwagę od tego co mnie spotkało.
Ruszyłam powoli do łazienki nawet nie podnosząc stóp z wykładziny. Otworzyłam drzwi podchodząc do umywalki. Odkręciłam kran i napełniłam dłonie wodą, która po chwili spływała kroplami po mojej twarzy. Fala zimna dobrze mnie rozbudziła przez co kolejny raz przeraziłam się swoim wyglądem. - Ogarnij się kobieto! - krzyknęłam do swojego odbicia. Muszę zacząć dbać o siebie i swój wygląd. Na pewno chcę całkowicie zacząć wszystko od nowa. Wyprowadzam się, zapominam, szukam pracy...zaczynam normalne życie.
Otworzyłam szafkę pod zlewem i wyciągnęłam z niej kosmetyczkę. Odrobina makijaży powinna mi pomóc. Choć znając moje szczęście będę wyglądać jeszcze gorzej. Gdy skończyłam, wróciłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam moje ulubione ciasne jeansy i długi, ciepły sweter. Powoli zdjęłam bluzkę i spodnie od piżamy. Tatuaż...to po nim zostało. Ostatnie jego słowa do mnie, spisane na mojej skórze. W sumie był to szczęśliwy w pewnym sensie czas w moim życiu. Lekko się uśmiechnęłam i naciągnęłam spodnie na biodra. Sweter opad na resztę mojego ciała. Westchnęłam spoglądając kolejny raz na kartony i walizki. Cały dom opustoszał. Był po prostu pusty. W pewnym sensie mnie to cieszyło, ale myśl o tym, że opuszczam Anglię mocno mnie przytłaczała. Nie wiedziałam czy dam sobie radę, ale póki co muszę skupić się na teraźniejszości.

*Harry*
Całą noc nie mogłem spać. Nie umiem wybaczyć sobie tego co musiałem zrobić. Kiedy to wszystko się skończy, nie wiem co będę miał zrobić. Nie wiem czy powinienem prosić o kolejną szansę po tym co zrobiłem. Na prawdę czułem się jak śmieć.
Wygramoliłem się z łóżka i powolnym krokiem ruszyłem po schodach na dół. Kiedy spojrzałem na kanapę prawie widziałem Nicole, ten test ciążowy. Może gdybym wtedy nie popełnił takiego błędu teraz byłoby inaczej?
Odwróciłem wzrok i wszedłem do kuchni. Nicola robiąca śniadanie w dniu kiedy poszedłem do więzienia. Cholera jasna! Czy wszystko musi mi o niej przypominać? Mam nadzieje, że kiedy skończę z Drak'em ona mi wybaczy. Tylko tego teraz pragnę, tylko jej.
Ledwo co do niej wróciłem, a już musiałem wszystko zniszczyć.
Miałem na głowie jeszcze Louisa.
Otworzyłem drzwi do piwnicy i zszedłem na dół. Zapaliłem wszystkie światła i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej stare pudło w którym trzymałem broń. Chwyciłem mały pistolet i wróciłem na górę po czym wchodząc do sypialni rzuciłem go na łóżko. Kiedy się ubrałem włożyłem go za tył spodni i zakryłem kurtką. Przeczesałem włosy palcami zagarniając je do tyłu. Zakładając buty wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Uruchomiłem silnik i ruszyłem do domu Louisa. Przez całą drogę nerwowo zaciskałem pięści na kierownicy i starałem spokojnie oddychać.
Zabić własnego przyjaciela? To jest nie wykonalne, ale właśnie tego wymagał Drake. Wszystkiego co było nie wykonalne.
Kiedy dotarłem na miejsce, stanąłem na podjeździe i wysiadłem z auta. Nacisnąłem domofon, a gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk, pchnąłem bramkę.
Nigdy nie musiałem czekać aż ktoś otworzy mi drzwi, po prostu wchodziłem, tak też zrobiłem tym razem.
- Louis? - krzyknąłem.
- Jestem u góry, właź! - jego dość piskliwy głos - jak na faceta - rozniósł się po całym domu.
Wspiąłem się po schodach i wszedłem do pokoju w którym Lou prawie zawsze siedział. Akurat przypomniałem sobie jak przyłapałem go z Eleanor zanim mi ją przedstawił. Spojrzałem wtedy na niego i powiedziałem coś w stylu - zdradzasz mnie? - a on rzucił się na mnie zapominając, że jest bez spodni. Wyszedłem stamtąd ledwo trzymając się na nogach ze śmiechu.
Ale wracając do rzeczywistości.
Kiedy mnie zobaczył wstał z kanapy i mnie przywitał.
- El w domu? - zapytałem poprawiając pistolet w spodniach.
- Nie, wyszła z koleżanką, wiesz, Danielle tą co kręci z Liamem
- Nie mów mi kurwa nic o Liamie
- Dobra, chłopie uspokój się
- Tylko, że kurwa nie mogę - krzyknąłem wyciągając pistolet w stronę Louisa.
- Wow stary, schowaj to
- Louis...Drake kazał mi Cie zabić
- A od kiedy ty kurwa słuchasz się Drake'a? O ile pamiętam to ty rządziłeś grupą, nie on!
- Słucham go od kiedy kazał mi zostawić Nicole i zabić ciebie w zamian, że nic jej nie zrobi
- Stary przecież damy mu we dwóch radę
- Louis ja nie mogę ryzykować, Nicola musi być bezpieczna - w jego oczach widziałem przerażenie bo wiedział do czego jestem zdolny. Zabijałem tylu ludzi bez zastanowienia, ale on jest moim przyjacielem. To nie to samo. Jego ręka powędrowała na pistolet.
- Louis, dobrze ci radzę nie rób tego
- Harry, wiem, że jesteś w stanie to zrobić, ale tylko jeśli byś tego chciał. Mówię ci damy radę
- Kurwa Lou! Nie mogę ryzykować! Pamiętasz co Drake zrobił Miley? - Louis lekko potrząsnął głową w geście zrozumienia - Powiedział, że jeśli nie zrobię co karze to z Nicolą postąpi jeszcze gorzej. Wiesz, że dla niego nie liczy się nic prócz nim samym - nawet nie zauważyłem kiedy pistolet został usunięty z mojej dłoni. Z całej siły uderzyłem w ścianę chcąc wylądować agresję. Zostawiłem małe ślady swojej ingerencji, zaraz po czym skuliłem się siadając na podłogę. Zacząłem pocierać kostki na pięściach z których powoli zaczęła się sączyć krew. Mimo, że jestem facetem i to znacznie odporniejszym na wszelkie przeszkody, to mnie przerosło.
Czułem się jak dziecko zagubione w jakimś lesie, bez drogi powrotu. Cała moja agresja, moja znieczulica na uczucia innych była spowodowana, opuszczeniem przez matkę, śmiercią ojca. Cały gównem zwanym także moim życiem. Nicola miała racje.
Nikt nie nauczył mnie nigdy kochać. Nikt w dzieciństwie nie otoczył mnie opieką. Siedziałem w tym sam z Jackiem i Louisem.
- Harry obiecuje ci, że załatwimy Drake'a a Nicola będzie bezpieczna - był moim przyjacielem od kiedy pamiętam i zawsze wiedział jak mi pomóc.
- Ale musimy jeszcze coś zrobić
- Co masz na myśli?
- Musimy zrobić tak żeby Drake myślał, że nie żyjesz.
*Nicola*
Razem z Jackiem pakowałam ostatnie pudła do samochodu firmy przeprowadzkowej. Kiedy bagażnik został zamknięty westchnęłam cicho. Jack objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie.
- Będzie dobrze mała - starał się mnie pocieszyć. Mimo starań, pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. Od razu wytarłam je i uśmiechnęłam się słabo by nie wzbudzać w nim jeszcze większego niepokoju.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Jeszcze możemy wszystko odwołać
- Nie Jack, jestem pewna. Chce zapomnieć o całej przeszłości, o wszystkim...
- No dobrze to wróćmy jeszcze do Cloe i niedługo będziemy jechać - powoli weszłam po schodach i wchodząc do salonu usiadłam obok Cloe na kanapie która jako jedyna razem z fotelem została w tym domu.
- Musisz wyjeżdżać? - widziałam gromadzące się w jej oczach łzy.
- Dobrze wiesz dlaczego to robię - delikatnie ją przytuliłam chcąc jakoś zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze choć sama wiedziałam, że nic nie będzie w porządku.
- Nawet nie wiesz jak będę za tobą tęsknić, jesteś moją przyjaciółką
- Cloe, ja to wszystko wiem...ale wiesz, że nie mogę zostać
- Musimy jechać - przerwał nam Jack. Obie spojrzałyśmy na niego smutno po czym wstałyśmy ruszając do drzwi. Wszyscy znaleźliśmy się na werandzie. Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam zamykając dom.
- Zajmij się nim - powiedziałam oddając je Jackowi.
- Nie martw się - skinęłam na niego głową i obróciłam się do Cloe. Zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku i nie miała zamiaru puścić. Zaczęło brakować mi powietrza ale pozwoliłam jej kontynuować. Głaskałam jej plecy chcąc uspokoić jej płacz.
- Nigdy Cie nie zapomnę Cloe i pamiętaj o tym!
- Będę - wyswobodziłam się z jej uścisku i wsiadłam do samochodu czekając aż dołączy do mnie Jack. Zapięłam pas i machając Cloe odjechaliśmy w stronę lotniska. Przez całą drogę nic nie mówiłam, bo byłam pewna, że jeśli to zrobię, wszystkie emocje ze mnie zejdą i się rozpłaczę. Nie chciałam tego, napłakałam się wystarczająco w tym roku. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie...
Gdy dojechaliśmy Jack wyciągnął moją walizkę i bagaż podróżny. Reszta rzeczy będzie czekała tam gdzie będę miała mieszkać. Myśl o mieszkaniu z facetem którego nie znam i to jeszcze związanym z "pracą" Jacka cholernie mnie przerażała.
Jack objął mnie ramionami i przytulił chyba z całej siły.
Uśmiechnęłam się do niego niechętnie i weszłam do środka. Po wszystkich formalnościach wsiadałam do samolotu jako ostatnia. Zatrzymałam się na ostatnim stopniu i ostatni raz spojrzałam na Londyn. Mała łza spłynęła po moim policzku ale od razu ją wytarłam.
W samolocie nie było specjalnie dużo ludzi co od razu przypomniało mi lot do Francji z Harrym. Wszystko na każdym kroku mi o nim przypominało.
Usiadłam na swoim fotelu przy oknie. Na szczęście obok mnie nikogo nie było. Westchnęłam i zaczęłam patrzeć jak samolot powoli się rozpędza.
Teraz zdałam sobie sprawę co robię. Własnie opuszczam Anglię w której spędziłam 17 najlepszych a zarazem najgorszych lat. Opuszczam ją i będę mieszkać w USA jest ona dla mnie obca. Nie wiem co na mnie tam czeka, ale może być tylko lepiej prawda?
Oparłam głowę o zagłówek gdy byliśmy już w powietrzu. Starałam się myśleć o USA ale jedyne co zaprzątało moją głowę to zielonooki chłopak w lokach który zniszczył i zabrał moje serce. Na samo jego wspomnienie łzy zaczęły spływać w dół mojego policzka. Oparłam się na rączce siedzenia i obserwowałam jak obraz wszystkiego rozmazuje mi się przed oczami. Ciche łkanie wydostało się z moich ust.
- Przepraszam, tu wolne? - usłyszałam delikatny głos dobiegający zza moich pleców.
- Em, tak - odpowiedziałam ocierając łzy.
Przede mną stała młoda dziewczyna średniego wzrostu w ślicznych ciemnych włosach. Jej brązowe oczy wręcz emitowały przyjazną naturę dziewczyny.
Uśmiechnęła się do mnie i usiadła na fotelu obok.
Wróciłam wzrokiem do okna. Widoczne były jedynie światła miast. Starałam się powstrzymać łzy wiedząc, że siedzi obok mnie obca osoba. Zamknęłam oczy a łzy same wypłynęły z moich oczu.
- Przepraszam masz może chusteczkę? - powiedziałam cicho do dziewczyny pociągając nosem.
- Jasne - odpowiedziała sięgając do torebki. Wyciągnęła paczkę i skierowała ją w moja stronę.
- Czy wszystko w porządku? - zapytała a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Nie, nic nie jest w porządku - zaczęłam ocierać mokre okolice oczu.
- Może mogę jakoś pomoc? Mam na imię Selena - wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
- Niestety nikt mi się może pomoc. Jestem Nicola - uścisnęłam jej drobną rękę delikatnie się uśmiechając.
- A może chociaż powiesz mi co się stało? Wiesz, czasem wygadanie się obcej osobie pomaga
- Mogę spróbować.
Przez resztę lotu rozmawiałam z Seleną. Nie tylko na temat mojego problemu ale opowiedziała mi tez o sobie. Że mieszka w Nowym Jorku od 5 lat po tym jak przeprowadziła się z rodzicami z Meksyku. Okazała się na prawdę miła i potrafiła mnie pocieszyć.
Kiedy samolot wylądował przeszedł po mnie dreszcz i zrobiło mi się odrobinę słabo. To tylko nerwy i to raczej normalne.
Schodach po schodkach z samolotu uświadomiłam sobie że od dziś mieszkam w Stanach Zjednoczonych.

*Harry*
- Kurwa! Louis bądź cicho bo ktoś nas usłyszy
- Ty lepiej stul pysk i zdaj sobie sprawę ci ja dla ciebie robię. Przecież mogą mnie za to udupić. Co ja się martwię? Ciebie udupia i reszta w dupie
- Dobra skończyłeś? Przestań gadać i lepiej uważaj żebyś niczego nie przewrócił. Albo powinienem powiedzieć to Twojemu tyłkowi
- Odpieprz się od mojego tyłka, jest lepszy niż twój!
- Kurwa zaraz puszcza tego trupa i ci nim przyjebie przyrzekam! - powoli wychodziliśmy z ciałem z prosektorium idąc w kierunku mojego samochodu.
- Teraz ostrożnie
- Uważaj na głowę! - krzyknąłem gdy Louis o mało co nie odciął głowy temu ciału, klapą bagażnika.
- Czyli mamy...
- Na to wygląda - oboje staliśmy chwile w ciszy starając się uświadomić sobie, że własnie ukradliśmy czyjeś ciało z prosektorium żeby upozorować śmierć pana "zajebisty tyłek".
- Idę zamknąć drzwi - powiedział wyżej wspomniany. Wsiadłem do samochodu a zaraz za mną Louis.
- Eleanor mnie zabije jeśli zobaczy gdzieś ludzki palec
- Niczego nie zobaczy. Kurwa muszę przestać myśleć, że mam w bagażniku trupa do cholery! Ja potrafię tylko zabijać ale sprzątanie to nie moja działka. - wzdrygnąłem się lekko.
- KURWA! Harry ruszaj! Widziałem strażnika - ciśnienie podskoczyło mi na te słowa. Zrobiło mi się gorąco kiedy nie mogłem trafić kluczykiem do stacyjki.
- Hazza! Ogarnij dupę! Zaraz nas kurwa zobaczy!
- Cholera staram się!


______________________________________
chciałam od razu przeprosić, że rozdział pojawił się tak późno, ale rozumiecie...szkoła UGH
na tt pojawiło się kolejne konto bohatera :) CLOE! proszę popiszcie z bohaterami bo pan Harold jest na tyle naburmuszony, że czeka aż sami napiszecie, ale Nicola, Louis, Jack i Cloe pewnie z wielką chęcią pogadają no Harry też :D 
sołp:
Harry: https://twitter.com/Harry_SWAT
Nicola: https://twitter.com/Nicola__SWAT
Louis: https://twitter.com/Louis_SWAT
Jack: https://twitter.com/Jack_SWAT
Cloe: https://twitter.com/Cloe_SWAT
PISZCIE!