środa, 25 grudnia 2013

SWAT part 16 "He started to be suicidal"

a więc powracam ;) oto spóźniony prezent świąteczny ode mnie... w komentarzach piszcie swoje tt jeśli chcecie być informowani *nowa lista*

"Są noce, gdy przyszłość traci wszelką wagę, a spośród wszystkich jej chwil pozostaje tylko ta, w której postanowimy skończyć z sobą"

Wycierałam właśnie ostatni stolik kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni fartucha i spojrzałam na wyświetlacz wycierając druga rękę o materiał.
Odebrałam połączenie przykładając komórkę do ucha.
- Hej - powiedziałam niepewnie.
- Wiesz, że już za tobą tęsknię? - głos Harry'ego wydostał się z głośniczka.
Poczułam się trochę jak zakochana nastolatka, kryjąca się po kontach ze swoim chłopakiem, przed rodzicami. Lekko się zarumieniłam myśląc co odpowiedzieć.
- Ja za tobą też - zaraz, zaraz, ja się zarumieniłam? Ja się nie rumienię!
Wciągnęłam mocno powietrze, czekając aż zacznie jakiś temat.
- Jeśli chcesz to mogę po ciebie podjechać i zawieźć do domu
- Nie, to zły pomysł, jeszcze Justin nas zobaczy...- usłyszałam jak wzdycha cicho.
- A jeśli wysadzę cię kawałek od domu?
- No może...- zaczęłam kalkulować w głowie wszystkie za i przeciw. Plus jest taki, że spędzę z nim choć trochę czasu a minus...minusy...brak - To będzie ok - odpowiedziałam zadowolona ze swojego dość szybkiego podjęcia decyzji.
- O której kończysz?
- Za godzinę
- Będę po ciebie punktualnie, a ty zrób mi kawkę - zaśmiał się w bardzo słodki sposób na co wielki uśmiech wkradł się na moją twarz.
- Się robi, panie Styles - powiedziałam z nutką ironii mam nadzieję, że wystarczająco wyczuwalną.
- Nie powiem, że nie podoba mi się to - zamruczał cicho do słuchawki - Ale jednak wolę inne typy określeń - zaśmiał się - To do zobaczenia - rozłączył się a ja schowałam komórkę z powrotem do fartucha.
Związałam włosy w wysokiego kucyka łapiąc dokładnie każdy włosek i myśląc o jak najszybszym skończeniu pracy wróciłam do mojego przerwanego zajęcia.

Przez resztę zmiany, rozmawiałam z Seleną o planach na święta (które były już za trzy dni), a raczej o jej planach.
Miała lecieć do Meksyku by spędzić czas z rodziną. Z jej opowiadań byli oni przykładem filmowej "perfect family".
Ja sama nie miałam pojęcia co ze sobą będę robiła. Justin pewnie pojedzie do rodziny, ja wolę zostać w domu. Tak będzie na pewno stosowniej i nie będę się czuła jak piąte koło u wozu. No bo czy nie jest to dość nie zręczne? Dla mnie owszem.
Pakując wszystkie swoje rzeczy z szafki, kończyłam wiązać buty i zakładać płaszcz.
Wyszłam z szatni i przystanęłam jeszcze na chwilę przy barze chcąc zabrać kawę którą Ed obiecał mi przygotować. To była oczywiście kawa dla Harry'ego lub pana Stylesa. Nie wiem dlaczego ale na samo to określenie, śmiałam się jak głupia w duchu.
Wymieniłam z nim parę zdań i chwytając kubek w dłoń wyszłam z kawiarni.
Zimny wiatr i płatki śniegu zaatakowały mnie dosłownie od przekroczenia progu. Poprawiłam płaszcz i szalik rozglądając się na wszystkie strony chcąc dostrzec gdzieś samochód Harry'ego, ale tak się nie stało.
Podeszłam do muru przy którym zawsze czekałam na Justina i oparłam się o niego, odciążając nieco moje nogi. Położyłam drugą dłoń na kubek kawy chcąc się nieco ogrzać. Bawiłam się parą która leciała mi z ust starając się zrobić z niej małe kółka, tak jak zawsze robią to mężczyźni paląc papierosy.
Spojrzałam na godzinę w telefonie. Było już 10 po.
Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie do tyłu w małą wnękę między małymi kamieniczkami.
Krzyknęłam głośno, ale od razu po tym na moich ustach znalazła się dłoń. Spanikowałam i zaczęłam się szarpać do momentu kiedy zobaczyłam ten wredny uśmiech rysujący się na twarzy Harry'ego. Po chwili mnie puścił i łapiąc się za brzuch zaczął śmiać.
- Jesteś idiotą! - krzyknęłam kopiąc go w nogę - Chcesz żebym zeszła na zawał?!
- Oj przestań, to tylko ja
- Boże co ci w ogóle przyszło do głowy żeby to zrobić? - zapytałam powoli się uspokajając.
- Nie wiem, po prostu miałem taką ochotę
- Ochotę to ty miałeś na kawę - podałam mu ją - Masz i proszę zawieź mnie już do domu - powiedziałam nadal wkurzona. Harry podszedł do mnie i złapał moją brodę lekko unosząc ją bym na niego spojrzała. Cmoknął mnie lekko w usta i poprowadził do samochodu.

- Gdzie mam cię wysadzić? - rozejrzałam się starając oszacować jak daleko jestem od domu.
- Tutaj - odpowiedziałam cicho wzdychając. Spuściłam lekko głowę spoglądając na swoje palce
którymi bez przerwy się bawiłam - Dziękuję za podwiezienie - powiedziałam cicho i niepewnie.
- Nie ma sprawy - odpowiedział a ja chwyciłam moją torbę i szybko wysiadłam z samochodu ruszając przed siebie.
Po prostu czułam, że jeśli zostanę tam jeszcze chwilę dłużej, mogę się rozpłakać. Nie wiem dlaczego, ale miałam taką potrzebę. Mała łza spłynęła po moim policzku ale od razu ją otarłam.
Miałam właśnie przechodzić przez róg bloku, kiedy poczułam jak ktoś ciągnie mocno za pasek mojej torby. Silny ból rozniósł się po moim ramieniu a ja upadłam na ziemię.
- Ej chłopaki! Patrzcie kogo my tu mamy. Ślicznotkę Bieber'a - powiedział jeden z czarnoskórych facetów który jako pierwszy stanął nade mną. Kiedy wstałam z ziemi zauważyłam, że jest ich coraz więcej i zataczają koło wokół mnie.
- Czego wy chcecie?
- No niech pomyślę - odezwał się kolejny z nich którego nie raz już widziałam - Może tak ciebie? Nie wiem jak wy chłopcy ale ja bym chętnie zobaczył co potrafi takie ciałko. A wy? - reszta grupy zaczęła gwizdać i pojękiwać na co zrobiło mi się nie dobrze.
Starałam się z całej siły przedostać między nimi, ale za każdym razem byłam odpychana z powrotem do środka
- Powiem ci niunia, że dupeczkę to ty masz niezłą. Ciekawe czy równie fajnie się ją pieprzy - jeden z nich klepnął mnie w pośladek, na co podskoczyłam przerażona. Cała grupka stawała coraz bliżej mnie, sprawiając, że miałam coraz mnie przestrzeni.
- Proszę was, zostawcie mnie w spokoju - powiedziałam błagalnym głosem czując, że łzy zbierają się w moich oczach. Jeden z nich popchnął mnie na następnego, aż zaczęłam być wręcz rzucana między nimi. Nagle któryś przytrzymał mnie przy sobie.
- Ja zaczynam - usłyszałam dźwięk rozpinania rozporka. Zaczęłam się mocniej szarpać. Czułam jak jego dłoń ciągnie moje jeansy w dół na co w miarę możliwości nie pozwalałam. Reszta grupy tylko pogwizdywała i śmiała się z mojej bezsilności. Słyszałam zdania typu "weź w dupę" "wypieprz ją" na co robiło mi się niedobrze i coraz więcej łez napływało do moich oczu.
Jego ramię znalazło się na moim brzuchu przyciskając tym poją pupę do jego krocza. Zapłakałam głośno kolejny raz błagając by przestali.
Nagle usłyszałam strzał i poczułam, że mnie puszczono. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego z bronią w ręce, jak powoli zbliżał się w moją stronę.
Kiedy chciałam już ruszyć w jego stronę reszta grupy podbiegła do mnie chwytając za ręce a jeden z nich podstawił mi nóż do gardła. Pisnęłam przerażona widząc jak ostrze odbija światło z pod mojej szyi.
- Chcesz skończyć jak kolega? - zapytał Harry wskazując na mężczyznę leżącego na ziemi.
- A co taki białas jak ty może mi zrobić? - Harry odwrócił lekko głowę śmiejąc się po czym kolejny raz spojrzał na niego.
- To niby my jesteśmy rasistami? - po czym nacisnął na spust celując w tego który trzymał nóż.
Reszta grupy odskoczyła do tyłu kiedy Harry zaczął iść w ich stronę. Ominęłam go i stanęłam w bezpiecznej odległości od nich.
- Któryś jeszcze ma ochotę? Ja mam czas - pięść Harry'ego powędrowała na szczękę zbliżającego się do niego chłopaka który chciał stawić mu czoła. Harry przywarł go do ściany bloku i zaczął okładać w każde możliwe miejsca. Kiedy chłopak skończył się bronić Styles gwałtownie opuścił go na ziemię a jego ciało bezwładnie uderzyło o ziemię.
Cała grupa zaczęła rozbiegać się na różne strony zabierając także poszkodowanych.
Harry stał do mnie tyłem. Jego plecy unosiły się bardzo szybko co wnioskowało o jego poziomie wściekłości. Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie. Stałam przerażona zakrywając usta dłońmi. Zaczął zbliżać się do mnie na co brałam kolejne kroki w tył. Bałam się go w tym momencie. Bałam się, że może mi coś zrobić.
- Nicola? - jego głos miał w sobie nadal nutę jadu - Boisz się mnie? - natomiast sekundę później brzmiał już bardzo spokojnie. Była już na tyle blisko mnie, że dostrzegłam jego rozszerzone źrenice przez które jego oczy wydawały się czarne.
Pokiwałam lekko głową potwierdzając mój strach i zakryłam twarz dłońmi.
Powróciła ta cześć Harry'ego której zawsze nie chciałam, której za wszelką cenę chciałam się pozbyć.
Stałam sama z Harrym na ulicy przy której lampy zaczęły lekko migać.
- Proszę cię - kolejny raz zbliżył się do mnie na taką odległość, że dzieliły nas dosłownie centymetry - Wiesz doskonale, że nigdy bym cię nie skrzywdził - powiedział cicho. Był tak blisko, że czułam jego niespokojny oddech na szyi. Miałam spuszczoną głowę bojąc się spojrzeć w jego oczy. Wiem, że zobaczyłabym w nich resztki wściekłości, dezorientację, nie pewność i zawód.
- Harry znowu to robisz. Wiem, że chciałeś mnie uratować i jestem ci za to wdzięczna, na prawdę. Ja po prostu...nie...nie potrafię z tobą być. Nie chodzi o to, że cię nie kocham, bo kocham, całymi resztkami mojego serca. Po prostu wiem, że nie naprawimy tego. Przepraszam - każde moje słowo wypowiadałam coraz ciszej aż zaczęłam szeptać.
Chłopak podszedł do mnie i złapał delikatnie moją brodę tak bym spojrzała na niego.
Jego oczy były szkliste jakby zbierały się w nich łzy.
- Nie rób mi tego skarbie, nie teraz, nie po tej nocy, nie po dzisiejszym dniu - mówił wręcz szepcząc do moich ust. Chciał mnie pocałować ale ja odwróciłam głowę. Wiem, że to najgorsze co mogłam zrobić.
- Daj już spokój - powiedziała omijając go i zmierzając do domu.
Kiedy miałam już przejść na zakręcie, rzuciłam na niego okiem. Nie wyglądał już jaki kiedyś. Był o wiele chudszy, jego włosy były ciemniejsze i dłuższe a mięśnie nieco zanikały. Wyglądał jak wrak człowieka...jak do niedawna ja. Pomyślałam opuszczając głowę.
- Ja chciałem cię ochronić! - krzyknął na co puściłam torbę na ziemię i podbiegłam do niego. Chwyciłam jego twarz w dłonie i namiętnie pocałowałam.
Trwaliśmy chwile w takim stanie, po czym odsunęłam się od niego szukając zapięcia naszyjnika od niego. Odpięłam go i schowałam w jego dłoni po czym spojrzałam prosto w jego oczy trzymając jego dłoń.
- Zawsze będę twoja a ty mój, na zawsze - po czym położyłam jego dłoń na moim biodrze gdzie znajdował się tatuaż - Jesteśmy już złączeni, mimo, że będziemy osobno. Proszę cię, zapomnij o nas ale nie o mnie - położyłam dłoń na niego policzku po którym spłynęła łza którą po chwili ucałowałam.
- Kocham cię - szepnął patrząc na mnie zaszklonymi oczami.
- Ja ciebie też - następnie odeszłam biorąc torbę i spojrzałam na chłopaka zmierzając do drzwi.

*Harry*
Zostawiła mnie. Tak po prostu...odeszła.
Wypuściłem powietrze z ust i otarłem łzę. Nigdy nie płakałem, aż do tego momentu. Teraz to moje serce zostało złamane.
Otworzyłem dłoń spoglądając na wisiorek który jej podarowałem. Po czym wściekły zgniotłem go w pięści chowając do kieszeni.
Szedłem drogą, mijały mnie samochody, ale nie zwracałem na nie uwagi. Kolejny raz moje serce jest złamane. Nie chciałem tego czuć nigdy więcej, ale widocznie to jest mi pisane. Wieczne życie w nieszczęściu i bólu.
Wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem do mieszkania.

Rzuciłem się na łóżko wkładając ręce pod poduszkę. Coś zaczęło mi przeszkadzać. Uniosłem ją lekko i zauważyłem moją koszulkę w której spała Nicola. Zaczesałem włosy do tyłu starając się nie przypominać sobie jej widoku.
Byłem załamany, dosłownie. Ściągnąłem swoją koszulkę i stanąłem przed lustrem przyglądając się swojemu tatuażowi który dla niej zrobiłem. To jedyne co mi po niej zostało.
Wszedłem do łazienki chwytając golarkę. Spojrzałem na swoje odbicie zauważając także, że oddycham w bardzo przyspieszonym tempie. Uniosłem golarkę do twarz po czym ta wymsknęła mi się a ostrze przejechało po mojej ręce rozcinając skórę.
Opadłem na ziemię opierając się o ścianę. Uniosłem rękę obserwując jak krew spływa po jej długości. To było dość odprężające. Do głowy przyszła mi pewna myśl, po czym wstałem i ponownie chwyciłem golarkę by po chwili z całej siły rzucić nią o podłogę. Wyciągnąłem szczoteczki z metalowego kubka i zacząłem uderzać nim o plastik do momentu w którym pękł.
Usiadłem po turecku na kafelkach i spojrzałem na żyletki które wypadły.

<następny dzień>
*Nicola*
Nie wiem jakim cudem znalazłam się w sypialni po tym jak weszłam do domu, ale wiem jedno. Właśnie uprawiałam sex z Justinem.


środa, 4 grudnia 2013

SWAT part 15 "These three words"

Miłość nie py­ta o nic, bo kiedy zaczy­namy się nad nią zas­ta­nawiać, ogar­nia nas prze­rażenie, niewy­powie­dziany lęk, które­go nie sposób naz­wać słowa­mi. Może jest to oba­wa by­cia wzgar­dzo­nym, od­rzu­conym, oba­wa, że pryśnie czar? Może wy­daje się to śmie­szne, ale właśnie tak się dzieje. Dla­tego nie na­leży sta­wiać py­tań, lecz działać. Trze­ba wys­ta­wiać się na ryzyko. 


Nadal wpatrywałam się w drogę. Mogłam się założyć, że mój wzrok był pusty. To przez to, że teraz się tak czułam. Mimo, że nie byłam z Justin'em jakoś poważnie związana, to jeszcze nigdy nikogo nie zdradziłam. Czułam się okropnie. Wiem, że wszystko co teraz przed mną będzie cholernie trudne, ale nie wiem czy sobie poradzę.
- Harry, ja chyba nie dam rady - chłopak spojrzał na mnie, parkując przed domem.
- O czym mówisz?
- Nie dam rady oszukiwać Justin'a - spuściłam głowę spoglądając na swoje uda.
Harry wysiadł z auta i otworzył mi drzwi.
- Choć, pogadamy o tym w domu - chwycił moja dłoń pomagając mi wysiąść i trzymając ją, ruszyliśmy do drzwi.
Ściągnęłam kurtkę i buty. Stając przy ścianie obserwowałam Harry'ego. Podszedł do mnie kładąc ręce na moje biodra, przytulił mnie do siebie.
Wtuliłam twarz w jego szyję, biorąc głęboki oddech, mający za zadanie powstrzymać mnie od płaczu.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha przez co przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pewna cześć mnie nadal kochała Harry'ego ale druga pozostawała zraniona i doszczętnie skruszona. Po prostu stałam wtulona w niego. Myśl, że niedługo będę musiała się z nim znowu rozstać, na niewiadomy okres czasu doprowadzała mnie do paniki i sprawiała, że nie chciałam go puścić.
Chłopak posadził mnie na swoje biodra i wszedł do pokoju w którym zobaczyłam łóżko. Położył mnie na nim i pocałował delikatnie, opierając się na rękach po obu stronach mojego ciała.
- Chcesz coś do spania? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Harry po chwili wrócił ze swoją koszulką w ręce. Usiadł obok mnie i położył ją na moich kolanach.
- Gdzie jest łazienka?
- Po lewej - wskazał palcem. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do niej w celu ubrania koszuli.
Zamknęłam za sobą drzwi wchodząc do środka i stanęłam naprzeciw lustra. Spojrzałam na swoje odbicie, zauważając małą malinkę w bardzo widocznym miejscu na szyi. Mam tylko nadzieje, że Justin jej nie zauważy, najwyżej coś się wymyśli. Naciągnęłam na siebie materiał ciągnąc go najniżej jak mogłam i wyszłam. 
Wróciłam do Harry'ego który leżał w łóżku. Spojrzałam na niego, tym bardziej, że nie miał koszulki i lekko przygryzłam wargę. 
- Choć do mnie - powiedział unosząc kołdrę. Uśmiechnęłam się i podeszłam do rogu łóżka, wspinając się na nie i kładąc się koło chłopaka. Położyłam głowę na jego torsie i cicho westchnęłam. 
- Harry, mimo tego co się dzisiaj stało…nie chcę zostawiać Justina - chłopak uniósł się na rękach i spojrzał na mnie. 
- Nicola, nie kochasz go
- Ale nie sądzisz, że to nie w porządku co do niego? Harry, ja po prostu czuję, że na razie z nas nic nie wyjdzie
- Teraz to mówisz? - powiedział głośniejszym tonem.
- Będę nadal z Justinem, ale nie powiedziałam, że nie zgadzam się na twoją opcję. Po prostu, nigdy nie będzie tak jak kiedyś i oboje o tym doskonale wiemy. Kiedyś było inaczej, zgubiliśmy gdzieś ten mały szczegół - chłopak wziął głęboki oddech kładąc się z powrotem na miejsce. 
- Tak wiem. Po prostu miałem nadzieję, że damy radę to jakoś odbudować 
- Może kiedyś, ale teraz jest za wcześnie, Harry, musisz to zrozumieć 
- Uwierz mi, staram się i to z całych sił - chłopak przytulił mnie mocniej do siebie całując w czubek głowy. 
Miałam wielką ochotę po prostu się rozpłakać. Nie wiedziałam dlaczego to wszystko się dzieje. Tak bardzo chciałam zacząć od tego cholernego początku i zniszczyłam wszystko przez jakąś dziwną "siłę". Chciałam cofnąć czas, żeby to się nie stało. Z jednej strony tego żałowałam, ale z drugiej, nie potrafiłam nie być z tego zadowolona. Harry zawsze był dla mnie bardzo czuły i delikatny. Chociaż chwile poczułam się jak kiedyś, na prawdę. 
Myśl o tym, że jutro wracając do domu będę musiała spojrzeć Justin'owi w oczy i udawać jakby nic się nie stało, doprowadzała mnie do szaleństwa. Nie byłam pewna czy będę potrafiła to zrobić. Musze kłamać mu prosto w oczy, a nie lubię okłamywać ludzi. 
- Kocham cię - Harry powiedział to kolejny raz. Na prawdę chciałam mu odpowiedzieć, że ja też go kocham, ale coś mi nie pozwalało. To chyba ból po wszystkim nadal daje o sobie znać. 
Po prostu chwyciłam jego dłoń i splotłam ze swoją obdarzając jego usta delikatnym pocałunkiem. 
Czułam się zagubiona we własnych myślach. Jedna strona mówiła, że kocham Harry'ego a druga wspominała o Justini'e.  Dla innych to wszystko może być logiczne i łatwe, ale ja po prostu nie mam sił myśleć o wszystkim. Chciałabym urodzić się jako inna osoba. Wiem, że zawsze mówię, że moje życie jest jedną wielką porażką i nadal tak sądzę. Może i przesadzam, ale spójrzcie na to sami, nigdy nie mam całkowitego spokoju, a jeśli już to trwa on bardzo krótko. 
Wtuliłam się mocniej w Harry'ego i zamknęłam oczy. 
- Dobranoc - szepnęłam do niego. 
- Śpij dobrze kochanie - poczułam małe ukłucie w sercu. 


Otworzyłam oczy rozglądając się po pokoju. Byłam owinięta w świeżą białą pościel. Promienie słońca przebijały się przez rolety na co jęknęłam chowając głowę w poduszkę. Zaczęłam wzrokiem szukać Harry'ego, ale jego nigdzie nie było. Podniosłam się do pozycji siedzącej utrzymując kołdrę przy swojej klatce piersiowej. Biały baldachim łóżka, nieco pogarszał moja możliwość dostrzezenia czegokolwiek.
Wstałam powoli z łóżka lekko krzywiąc się przez nieprzyjemny ból w podbrzuszu, czemu była winna wczorajsza noc w samochodzie. Mimo, że od tak dawna nie jestem już dziewicą, to ból nigdy nie znika. To jednak jest zawsze, nie tak silny ale jednak.
Wstalam bardzo powoli zaciskając powieki. 

Zeszłam z podwyższenia na którym stało łóżko i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Wszystko było bardzo nowocześnie urządzone, co kompletnie nie pasowało do Harry'ego. On wolał typowo angielski styl, ciepły i standardowy. Większość wyposażenia była biała co sprawiało wrażenie chłodu. 
Usłyszałam ciche dźwięki, dochodzące z przedpokoju, więc ruszyłam w ich kierunku. 
Wychyliłam głowę przez łuk. Harry siedział w kuchni patrząc w okno. Oparłam się o ścianę i korzystałam z jego braku świadomości, że na niego patrze. Uśmiech sam wszedł na moją twarz na widok Harry'ego skupionego na ludziach chodzących po ulicy. Słońce lekko oświetlało jego twarz a on przymrużał powieki. 
Ruszyłam cicho w jego stronę przytulając go od tyłu. Odwrócił głowę w moją stronę obdarzając mnie wielkim, szczerym uśmiechem, który chętnie odwzajemniłam. 
Po chwili jego usta lekko musnęły moje, przez co przeszły mnie dreszcze po karku. Odsunęłam krzesło stojące przy stole i usiadłam obok Harry'ego.
- Jak długo nie śpisz? 
- Od około 5:20
- Nie mogłeś spać?
- Tak jakby - spojrzał na mnie gładząc mój policzek zewnętrzną częścią dłoni - Napisałaś już do Justina? 
- Nie, właśnie chciałam iść po telefon - wstałam z miejsca i podeszłam do wieszaka gdzie znajdowała się moja kurtka. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam sms'a do Justina. 
"Musiałam wyjść wcześniej do pracy, przepraszam ;*" - czułam się dziwnie winna wysyłając go. Uznałam, że to jest początek moich kłamstw.
Wróciłam do Harry'ego siadając na tym samym miejscu. 
- Nie za bardzo mam jedzenie w domu, więc jeśli chcesz, możemy pojechać gdzieś na śniadanie
- Tak to świetny pomysł, tylko potem jeśli możesz, zawieź mnie do pracy. Zaczynam o 14:30
- Nie ma problemu - pocałował mnie w policzek - To choć, ubierzemy się - wstałam idąc za chłopakiem. 
- Możesz mi dać jakąś swoją koszulkę? - zapytałam na co Harry słodko się uśmiechnął. Chwilę przeglądał ciuchy w szafie, kiedy w końcu wyciągnął czarną koszulkę Ramones. 
Usiadłam na łóżku kładąc ją obok i sięgnęłam po swoje spodnie które spoczęły obok nich. 
- Mogę wziąć prysznic? 
- Pewnie - zaśmiał się dając mi ręcznik. 

Wyszłam z łazienki, ubrana w ciuchy. Wycierałam swoje mokre włosy idąc w kierunku chłopaka. 
- Od razu lepiej się czuję - powiedziałam opadając na kanapę. 
- To się cieszę - kolejny raz pocałował mnie w policzek.
- Wiesz Harry? Jesteś inny - spojrzałam na niego. 
- W jakim sensie? Pozytywnym czy nie?
- Wydaje mi się, że pozytywnym, ale nie umiem się jakoś do tego przyzwyczaić - odłożyłam ręcznik na róg kanapy i zaczęłam "rozczesywać" włosy palcami. Nigdy specjalnie nie musiałam z nimi nic robić i dziękowałam za to bogu. 
- Ślicznie wyglądasz w tej koszulce, brakowało mi tego widoku - pociągnął lekko za materiał uśmiechając się zalotnie. 
Dawno nie widziałam tego uśmieszku co przyprawiło mnie o lekkie zawroty głowy. 
- Dziękuję - spojrzałam na wyświetlacz telefonu sprawdzając godzinę - Harry, możemy już jechać? Jest 13:10
- Masz rację, choć - stanęliśmy na przedpokoju ubierając się i wyszliśmy z domu. 

- To jest serio dobre - powiedziałam biorąc kolejnego gryza rogalika.
- Jack pierwszy raz mnie tu zabrał, pamiętam to jak dziś. Miałem wtedy może z 16 lat
- Co tu robiliście?
- Jack miał parę spraw do załatwienia więc poleciałem z nim, a jak to facetom, nie chciało nam się nic gotować i tak dalej, więc codziennie rano byliśmy tu
- Hah, jestem ciekawa jak wtedy wyglądałeś 
- Nic ciekawego
- Musiało być, bo teraz byś nie był taki przystojny, mogę się założyć, że wszystkie chciały się tobie spodobać 
- Tego nie zaprzeczę - zaśmiał się ruszając brwiami. 
- Głupek - uderzyłam go w ramie i wróciłam do dopijania mojej kawy.

- Dziękuję za wszystko - staliśmy już pod moją pracą, więc w tym momencie musieliśmy się rozstać.
- To ja dziękuję, na prawdę - przysunął się do mnie całując moje usta. Najchętniej to bym nie wysiadała i nadal z nim spędzała czas, ale mam pracę i to jest mój "obowiązek". 
- Będę czekała na każdego sms'a od ciebie 
- Dogadamy się kiedy będziesz miała czas dobrze? 
- Tak - uśmiechnęłam się do niego mając nadzieję, że nabierze trochę cieplejszego wyrazu twarzy.
- Wiesz, że jesteś moim powodem do życia prawda?
- Nie mów tak Harry
- Mówię serio, zawsze chciałem żebyś wiedziała, że znalazłem powód żeby stawać się lepszym, a tym powodem jesteś ty - ostatnie słowa wypowiedział spoglądając głęboko w moje oczy. 
- Kocham cie Harry - w końcu to powiedziałam od tak długiego czasu. Zaraz po tym mocno go pocałowałam - Musze już iść
- Dobrze - ostatni raz przyciągnął mnie mocno i przytulił do siebie. 
Wysiadłam z samochodu i czekałam aż odjedzie machając mu na pożegnanie. 
Weszłam do kawiarni od razu kierując się na zaplecze. Selena siedziała na ławce wyciągając coś ze swojej szafki. Spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem od momentu kiedy przekroczyłam próg. 
- Przepraszam, że nie wyszło z naszej imprezy 
- Nie chodzi tu o to - spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem - Nie wydaje mi się, żeby Justin miał kręcone, brązowe włosy - moje serce przyspieszyło. 
- Co? Jakie włosy? O czym ty mówisz? 
- Nicola, nie rób ze mnie głupiej, widziałam jak się z kimś całowałaś w samochodzie przed kawiarnią. Kto to był?
- Sel, to długa historia - starałam się udawać, że czegoś szukam itp. gdy dziewczyna spojrzała na zegarek. 
- Mamy jeszcze 20 minut, spokojnie dasz radę 
- Musisz tak naciskać? 
- Musze, no dalej mała, mów 

Westchnęłam cicho kończąc tłumaczyć wszystko dziewczynie. 
- Powiem ci, że nieźle się wpakowałaś 
- Nie pomagasz - spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
- Ale z drugiej strony ci zazdroszczę, Harry tak się o ciebie stara...