poniedziałek, 17 czerwca 2013

Stay in A team part 12

Pobiegłam za nim. Wbiegł do pokoju gdzie mój tata siedział ze swoimi koleżkami. Wszyscy spojrzeli na niego a on pociągnął mężczyznę który mnie dotknął na korytarz. Zadał mu cios w twarz ,a on przewrócił się na ziemie, co nie było dziwne po spożyciu tak dużej ilości alkoholu. Do bójki dołączył drugi facet a ojciec stał w przejściu przyglądając się wszystkiemu.
Harry z łatwością położył obu na łopatki, wstał i zaczął kopać ich po żebrach. To poszło za daleko, musiałam zareagować. Podbiegłam do niego i starałam się go odciągnąć, wtedy jego siła zadziałała także na mnie. Upadłam na ziemie a po chwili ręka Harrego już chciała dojść do kontaktu z moja twarzą. Wtedy się opamietał, zobaczył mnie przerażona na jego widok. Stanął nieruchomo i zaczął się jąkać.
-ja...ja nie -schodził coraz niżej i bliżej do mnie ,ale ja odsuwałam się. W końcu poczułam ścianę, która nie pozwoliła mi wykonać kolejnego ruchu. Harry podszedł do mnie i ujął moja brodę w dłoń. Kiedy na mnie spojrzał do moich oczu napłynęły łzy. To była dla niego najgorsza kara. Podniósł mnie z ziemi i objął w tali. Przycisnął nasze ciała do siebie, długo zastanawiałam się czy położyć ręce na jego ramiona. Nie zdobyłam się na to, stałam jak słup.
-przepraszam, wybacz mi proszę -mówił cicho do mojego ucha. Patrzyłam na ścianę nie wiedząc co powiedzieć ani zrobić. Coś w środku mówiło mi żebym odeszła a coś innego żebym go objęła. Wyszłam z jego uścisku i wróciłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku. Po chwili dołączył do mnie Harry. Zamknął drzwi i stał przede mną, wtedy wstałam i go objęłam. Wtuliłam głowę w jego szyję i zamknęłam oczy. Od razu poczułam jego ręce na mojej tali, widziałam ,że to było jedyne czego oczekiwał.
-przepraszam Cię, ja naprawdę nie chciałem ci nic zrobić i nigdy bym nie zrobił
-wiem -przytuliłam go mocniej unosząc się wyżej stając na palcach. Nadal nie mogłam sobie uzmysłowić jak taki chłopak mógł zmienić moje życie obracając je o 180 stopni w niecałe dwa tygodnie. Nie wiedziałam jak mogłam tak mu się oddać, nie ważne co robił jak bardzo mnie przerażał, i tak zawsze mu wybaczałam. Było w nim coś co nie pozwalało mi go sobie odpuścić, teraz to on zaczął działać na mnie jak narkotyk. I to nie byle jaki. Był moja osobista odmianą kokainy. Zieleń jego oczu ,która nagle potrafiła zmienić się w czerń, jego usta, uśmiech , dłonie , twarz. Wszystko mnie do niego przyciąga i nie mogę tego zatrzymać. Przeniósł ręce wyżej na moje plecy, poczułam jak pcha mnie do tylu na łóżko. Opadłam na nie, on pochylił się nade mną i pocałował moje usta. Czekałam na więcej ale nie otrzymałam tego. Otworzyłam oczy i zauważyłam ,że stoi przy mojej szafie pakując resztę rzeczy. Kiedy sięgał ręką do szuflady gwałtownie wstałam i zatrzymałam jego dłoń. Nie chciałam żeby zaglądał do mojej bielizny, to było zbyt krępujące.
-chowasz tam coś ciekawego ? -zaśmiał się
-nie nie, to spakuje sama -dosłownie przesunął mnie i otworzył szufladę. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek zadowolenia, wyciągnął jeden z moich staników i pomachał nim przed moimi oczami .
-to ci weźmiemy -kontynuował pakowanie odkrywając kolejne elementy mojej intymnej garderoby. Siedziałam zawstydzona z wielkimi rumieńcami na polikach. W końcu puściły mi nerwy.
-dobra koniec tego przeglądania moich staników i innych
-oj proszę Cię, jak dla mnie możesz ich nawet nie nosić
-ah tak ? Uwierz mi nie chciał byś, pozbawiłabym Cię zabawy -zażartowałam a on widocznie zrozumiał o co chodzi i głośno się zaśmiał. Na jego polikach pojawiły się dwa wyraźne dołeczki których wcześniej nie widziałam.
-ooo pan Styles ma dołeczki -popchnęłam go na ziemie i usiadłam na nim. Zaczęłam dotykać jego polików.
-eee nie przesądzaj ! -warknął
-co ? Ja przesadzam ? Jak dla mnie to mógł byś nawet ich nie mieć -powiedziałam wykorzystując jego poprzednią wypowiedz.
-dobra złaź ze mnie
-nie ma mowy -zacisnął szczękę i zręcznie przeniósł mnie pod siebie
-ze mną nie wygrasz kochanie -uśmiechnął się i ucałował mój nos. Wrócił do pakowania ciuchów. Siedziałam obok niego i przyglądałam się jak zręcznie składa moje koszulki. Weszłam do mojej łazienki i zabrałam potrzebne kosmetyki, wszystko co było mi niezbędne. Włożyłam kosmetyczne to walizki i zapięłam zamek.
-wszystko ?
-tak sadze, możemy iść -Harry wziął moje torby i zeszliśmy na dół. Ci faceci już siedzieli z powrotem w pokoju przy wódce. Żałosne jak można się tak stoczyć. Wychodząc trzasnęłam drzwiami. Wróciliśmy do samochodu. Harry wcześniej włoży moje torby do bagażnika.

Podjechaliśmy pod jego dom. Nawet nie wysiadłam z samochodu ,ponieważ Harry wbiegł jak najszybciej po bagaże, zapakował je i od razu ruszyliśmy w drogę na lotnisko do którego mieliśmy na prawdę spory kawał. Na początku panowała na prawdę grobowa cisza słyszałam tylko tarcie kół o asfalt. Włączyłam radio i leciała akurat piosenka która ostatnio wpadła mi w ucho czyli One Rapulic If I Lose My Self. Zaczęłam podśpiewywać pod nosem. Spojrzałam na Harrego , kącik jego ust był wysoko uniesiony formując się w uśmiech.
-co Cię tak śmieszy ?
-nie nie nic
-no mów
-po prostu lubię jak jesteś wesoła 
-oj przestań -stuknęłam jego ramię i zaśmiałam się. Kiedy stanęliśmy na światłach spojrzałam na niego. Uśmiechnął się a ja odwróciłam głowę w stronę szyby. Po chwili poczułam jego rękę na udzie. Poruszał nią w boki co mnie rozbawiło.

-uwielbiam Twoje ciało -szepnął mi do ucha po czym jego dłoń wróciła na gałkę biegu. Znowu ruszyliśmy.


O 15 dojechaliśmy na lotnisko. Harry odprowadził samochód na parking a ja czekałam na niego w środku pilnując bagażu.
Trzymałam bilety lotnicze w ręku i czytałam powoli każdy napis. Francja, Paryż to było aż śmieszne. Wylatuje do obcego kraju z prawie obcym chłopakiem. A własnie, skoro o nim mowa. Nawet nie zauważyłam kiedy do mnie wrócił, ścisnął moja dłoń w swojej i pociągnął walizkę. Zrobiłam to samo, i ruszyliśmy do odprawy. Harry ani na chwile nie chciał puścić mojej ręki, wszystko robił jedną. Gdy ochroniarz sprawdzał czy nie posiadam jakiejś broni czy czegoś podobnego, Harry patrzył na niego po prostu wzrokiem zabójcy, on był o mnie zazdrosny. Jak to jest możliwe to nie wiem. Po wszystkich formalnościach weszliśmy do samolotu. Parę razy miałam momenty w których chciałam po prostu zawrócić ale wtedy te jego oczy od razu mnie atakowały. Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już w środku. Siedziałam przy oknie bo uwielbiam oglądać wszystko co się dzieje. Kiedy włożył moja torbę do schowka wyciągnął laptopa, aparat i usiadł obok mnie.
-chyba nie masz zamiaru robić teraz zdjęć ? -zapytałam
-a dlaczego nie ? Muszę się odstresować
-boże nie -zaczęłam zasłaniać swoją twarz
-nawet nie zauważysz kiedy będę je robił -odłożył sprzęt i włączył komputer. Wyciągnął słuchawki, podłączył je do wejścia i dał mi jedną. Włączył muzykę i zaczął pokazywać mi zdjęcie od czasu do czasu spoglądając na mnie by zobaczyć reakcje. Siedzieliśmy na samym tyle wiec nikt nam nie przeszkadzał po za tym samolot prawie w ogóle nie był zapełniony. Wystartowaliśmy. Strasznie nie lubiłam tej części latania samolotem. Zacisnęłam dłoń na ręce Harrego na co on lekko się uśmiechnął. Gdy byliśmy już w powietrzu lekko się rozluźniłam a Harry potarł swoim kciukiem o moja dłoń. Mój wzrok powędrował na okno, od czasu do czasu spoglądałam na chłopaka. Był dziwnie skupiony. Raz czytał maile, za chwile oglądał zdjęcia albo zmieniał utwór. W takich momentach nikt kto go nie zna ,nie pomyślał by ,że może być groźny, niebezpieczny lub coś podobnego.
- Harry? -zwrócił twarz w moją stronę -możesz mi powiedzieć co masz do załatwienia ?
- wolał bym nie -jego szczeka lekko się zacisnęła
- ale ja chce wiedzieć
- dowiesz się w swoim czasie -odwróciłam się do niego plecami. Nie rozumiem tego człowieka, jest taki irytujący
a ja nie umiem się nawet oprzeć. Nie wiedziałam nawet co jest miedzy nami, o co chodzi w naszej relacji. Jesteśmy parą czy może tylko partnerami sexualnymi czy jak to się tam mówi dorzucając do tego jakieś bonusiki typu, szpitale, bójki itp.
To było chore, mimo mojej dawnej pracy byłam spokojną, bezproblemową i opanowaną dziewczyną. Na wszystko zawsze patrzyłam z dystansem tak zwanie trzeźwo. A jeśli tylko najmniejsza myśl o nim potrafiła zrujnować wszystko. Jedno wspomnienie zamieniało się w tysiące kolejnych. To było męczące, to ciągłe życie w niepewności. Jaką mogłam mieć skoro w każdej chwili on mógł po prostu wyjść i nie
wrócić? Niby było by to jakieś wyjście z sytuacji ale jakoś nie mogę wyobrazić sobie mojej dalszej przyszłości bez niego.
Wiem to głupie. Raz się go boje, najchętniej bym od niego uciekła a raz nie wypuszczała go z łóżka i nie przestawała całować jego ust. Mimo, że miał te swoje mroczne strony to nie brakowało w nim tez jasnych. To,że miał to swoje "hobby" wyzwalało w nim jakieś ciepłe impulsy z głębi jego serca.
Chyba wszystkie jego przeżycia to ,że praktycznie nie miał rodziców, matki ... nikt nawet nie miał jak nauczyć go kochać. Okazywać uczyć ale wiem ,że to w nim gdzieś jest i ja to znajdę, jeszcze nie wiek jak ale to zrobię choćbym miała całkowicie stracić ostatnie resztki mnie. Z dnia na dzień coraz bardziej mi na nim zależało, nie można powiedzieć że się w nim zaczęłam zakochiwać. To za duże określenie, to było bardziej coś w stylu jakby instynktu który po prostu kazał mi nadal przy nim być. Nie miałam pojęcia ,że można uzależniać się od kogoś kto wywołuje w nas tak różne uczucia. Wszystkie moje decyzje wprowadzały mnie do myśli ,że może jestem jakąś nową odmianą masochistki albo po prostu odezwał się we mnie ciekawa cześć Nicoli. Powoli wstałam by pójść do łazienki niestety musiałam jakoś przejść miedzy nogami Harrego. Delikatnie zaczęłam prześlizgiwać się miedzy jego kolanami i łydkami. Poczułam jego dłonie na moich biodrach które pomagały mi przecisnąć się. Na szczęście gdy zaczął obniżać dotyk na moje pośladki akurat wyszłam. Ruszyłam w stronę toalety, przed wejściem spojrzałam jeszcze raz na Harrego ,który znów miał oczy wlepione w ekran. Weszłam do środka. Ta mała przestrzeń mnie przytłaczała, źle czułam się w takich pomieszczeniach. Kolejna rzecz której nie lubię w samolotach. Tak na prawdę nie musiałam do toalety, po prostu chciałam choć na chwile przestać być tak blisko niego. Odkręciłam wodę i przemyłam twarz, często tak robiłam by się otrząsnąć. Chwyciłam papierowy ręcznik i otarłam skórę. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu. Wzięłam głęboki oddech i przesunęłam zasuwkę w drzwiach lekko je uchyliłam ,gdy do środka wepchnął się Harry. Przycisnął mnie do ściany i zakluczył drzwi. Nie miałam pojęcia co chce zrobić, to znaczy wiedziałam jedno. Bardzo lubi mnie pieprzyć wulgarnie mówiąc. Podsadził mnie na biodra i jeszcze mocniej przycisnął. Oplotłam go nogami i rekami. Chwycił mnie za uda i zaczął całować moja szyję.
- to na mnie nie działa -wyszeptałam do jego ucha. Widziałam ,że chce sprawić bym jak zwykle mu uległa.
- oboje wiemy ze to nie prawda -uniósł prawy kącik ust. Boże ten jego sexowny uśmieszek ! Lekko zsunął spodnie. Podciągnęłam je z powrotem na jego biodra.
- zachowają to na później. Zaczął mnie całować , próbowałam się jakoś "wyrwać" by pokazać mu ,że nie wystarczy mnie po pieścić żebym przestała być zła.
Wyślizgnęłam się z jego obiec i wyszłam. Kiedy wracałam na miejsce słyszałam jak uderzył pięści o jedna ze ścianek. Ludzie dziwnie na nas patrzyli, no nic dziwnego. Byliśmy we dwoje w jednej toalecie. Większość pasażerów była starsza i czułam się jak na jakimś locie seniorów.
Domyślałam się ,że postrzegają nas jak dwójkę niedojrzałych ludzi którym buzują hormony. Z jednej strony prawda ,bo sex odgrywał jedna z ważnych ról w naszym wspólnym życiu ,ale oboje jesteśmy wszystkiego świadomi i wiemy o wszystkich konsekwencjach.
Wróciłam na miejsce, zaraz po mnie wrócił on. Miał butelkę wody w ręce. Usiadł na fotelu, zaciskał pięści na podparciu. Był na mnie zły bo po raz pierwszy pokazałam mu ,że wcale tak na mnie nie działa i potrafię się mu oprzeć. Z jednej strony wyglądał zabawnie wiec nie mogłam opanować się od cichego śmiechu.
- to jest aż takie zabawne ? -zmarszczył czoło a jego głos. Lepiej nie będę go opisywać.
- tak bo jak jesteś na mnie zły to ... -zaczęłam dotykać jego czoła -masz tutaj takie śmieszne zmarszczki -zamknął oczy w geście irytacji. Ostatnimi czasy lubiłam robić mu na złość i drażnić się z nim. Jak takie dzieci.
- oj proszę Cię koniec -odsuwł moją rękę
- ok nie to nie -po prostu się od niego odwróciłam. Patrzyłam sobie w okno za którym było już ciemno
Straciłam poczucie czasu, to aż do mnie nie podobne, no ale cóż.
Zauważyłam ze Harry na mnie patrzy wiec zwróciłam się do niego.
- co chcesz ? -powiedziałam moim złym tonem
- po prostu na Ciebie patrzeć, tyle -złapał moja rękę.
To jest serio chore. W jednej chwili jesteśmy na siebie źli i obrażeni a za chwile on wali takie teksty. BOŻE
Najgorsze jest to ,że nie mogę mu się oprzeć, kiedy tylko na mnie patrzy ... Wtedy już nie mam wyboru. Zaczął przybliżać swoje wargi do moich. Oblizałam usta i chwyciłam go za kark. Przyciągnęłam go do siebie.
Wstałam lekko a on posadził mnie na swoich nogach. 
- kusząco wyglądasz ,gdy na mnie siedzisz -szeptał mi do ucha.

To było tak straszliwie podniecające.- a ty świetnie wyglądasz pode mną -posłałam mu uśmiech.
 
                                                    CZYTASZ=KOMENTUJESZ !
to że blog nadal istnieje możecie zawdzięczać @beliebah_lovato (https://twitter.com/beliebah_lovato) jej zdanie bardzo się dla mnie liczy, więc kochani napiszcie do niej choć krótkie podziękowania. Należą się jej !
KOCHAM WAS <3 mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

7 komentarzy:

  1. to jest super oczywiście dziękujemy @beliebah_lovato za to że dzięki niej nie usunęłaś bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. o jezu *O* w 2 dni przeczytałam wszystkie części! najlepszy imagin jaki w życiu czytałam! dawaj kolejną część! błagam nie wytrzymam z ciekawości! bardzo wciągające.xx♥

    OdpowiedzUsuń
  3. JO JO DUPA JASIA -,-

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest naprawdę super:)<3

    OdpowiedzUsuń