"Lepiej coś, co nie ma sensu uciąć szybko jednym cięciem tuż przy szyi niż męczyć się duszeniem..."
*Harry*
Siedziałem w ciemności. Zimna ściana do której przywarłem, ziębiła moje plecy.
Spoglądałem na moją rękę. Przez całą noc wyszukiwałem kolejnych i kolejnych powodów, by kolejny raz się skrzywdzić.
Zaczęło się od jednej kreski, za to, że mnie opuściła. Kolejna za jej oczy, których nie będę widywał. Włosy których nie będę mógł dotknąć, oddech którego więcej nie poczuję na skórze. Za każdą najmniejszą rzecz, karałem siebie.
Czerwone kreski pokrywały całą wewnętrzną część mojej ręki od łokcia po nadgarstek.
Pięćdziesiąt dwie linie. Pięćdziesiąt dwa powody. Pięćdziesiąt dwie rzeczy, które doprowadzają mnie do samo destrukcji.
Byłem od zawsze uczony bycia twardym w każdej sytuacji, nigdy nie okazywać słabości…a teraz?
Czuję jak rozpadam się na kawałki z każdą kolejną sekundą, z każdym kolejnym oddechem. Mój wzrok był skupiony na jednym punkcie ściany od paru godzin. Kolejny raz spojrzałem na rozcięcia. Niektóre były głębokie, inne płytkie. Jedne długie, drugie krótkie, a jeszcze następne grube lub chude. Każda miała inne znaczenie. Niejedne krwawiły do tej pory, mimo, że starałem się to zatrzymać.
Podkuliłem nogi, kuląc się w kącie łazienki. Kolejny raz łzy cisnęły się do moich oczu, a mnie nie obchodziło to co się z nimi stanie. Dałem upust wszystkim emocjom trzymanym od tak dawna. Moja bezsilność przechodziła teraz wszelkie granice. Czułem się jak na samym dnie oceanu. Bez butli tlenowej, możliwości wypłynięcia i z kulą żelazną u nogi.
Łzy spłynęły po moich ranach.
Krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem. Chciałem wykrzyczeć cały mój ból, całą rezygnację.
Czułem się zwykłym ciałem bez duszy, bez uczuć. Samotnym kawałkiem tkanki.
- Za bycie mną - szepnąłem skupiając uwagę na krwi powoli wydostającej się z rozcięcia. Uśmiechnąłem się lekko, czując jak ból wewnętrzny ustępuje miejsca fizycznemu.
Kiedy patrzysz jak krew wypływa z twojej skóry i myślisz sobie "to właśnie mój problem", czujesz jak to po prostu odchodzi i nie zostaje po tym śladu w sercu. Jest to moment spokoju, odpoczynku od udręki. Kiedy tylko krew przestaje lecieć, wszystko wraca, cały ból i strach. Szukasz kolejnej wymówki by znowu to zrobić, by poczuć ulgę.
Otworzyłem szafę i wyciągnąłem szarą bluzkę z kapturem. Wciągnąłem ją przez głowę odruchowo podciągając rękawy. Opuściłem je równie szybko i usiadłem na fotelu obracając go wcześniej w stronę okna.
Rzadko kiedy ktoś przechodził tymi ulicami, ale to właśnie miało swój urok. Wpatrywałem się we wszystko patrząc na to w kompletnie inny sposób. Wszystko co zwykle było pełne życia i kolorowe, teraz było martwe i szare.
W oknie zauważyłem zarys a następnie całą swoją postać ze szczegółami. Kolor mojej skóry zbladł, kąciki ust opadły a pod oczami pojawiły się wory jak po nie przespanym tygodniu. Zdałem sobie sprawę, jak złamane serce może niszczyć człowieka. Można powiedzieć, że byłem z tego w pewien sposób zadowolony. W końcu wiedziałem co czuła ona kiedy ją zostawiłem, kiedy powiedziałem jej, że jej nie kocham. Wolałbym chyba to usłyszeć niż "nie myśl, że cię nie kocham, bo kocham całymi resztkami mojego serca". Wiedziałem, że to będzie dla niej lepsze, kiedy będzie z dala ode mnie, ale za bardzo ją kocham. Świadomość, że ktoś inny będzie ją całował, budził się koło niej doprowadza mnie do szaleństwa. Sama myśl, że ktoś inny ją dotknie sprawia, że chcę kogoś zabić. Tak było.
Teraz nie mam ochoty na nic prócz bezsensownego siedzenia, obwiniania się o wszystko. Wolę to, wolę czuć, że wszystko jest moją winą, nie chcę myśleć, że cokolwiek może być przez nią. Ona jest jedynym dobrem w moim świecie, który właśnie się zaczął walić. Poczułem, że muszę wrócić do łazienki. W innym pokoju czuję się jakby wszystko jeszcze bardziej mnie przytłaczało. Za duża przestrzeń.
Wstałem z fotela i szurając stopami po panelach wróciłem do łazienki. Chwyciłem świeczkę z szafki pod umywalką i zapaliłem ją stawiając na podłodze. Wyłączyłem światło i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Usiadłem na kafelkach przy świeczce i obserwowałem płomień. Mała przestrzeń sprawiała, że czułem się jeszcze gorzej co było dla mnie dobre. Nie chciałem poczuć się dobrze, chciałem czuć ból.
Przejeżdżałem palcem przez ogień zatrzymując go od czasu do czasu w płomieniu. Oparłem się o ścianę i podwinąłem rękaw na prawej ręce odsłaniając nacięcia. Jeździłem po nimi palcem od góry do dołu, zatrzymując się na każdej przypominając za co jest.
Nagle usłyszałem mój telefon. niechętnie podniosłem się z ziemi i otworzyłem drzwi a światło uderzyło w moje oczy.
Podszedłem do komody chwytając telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Louis. Tylko teraz mi tego brakuje. Odebrałem połączenie wcześniej potrząsając głową by lekko się "rozbudzić" i nie brzmieć tak jak się czuję.
- Halo
- Hej, co się nic nie odzywasz?
- Jakoś nie miałem na to czasu - prychnąłem imitując mój "zwykły" ton głosu.
- Ok, a wszystko okej? - tego pytania najbardziej nie chciałem usłyszeć. Jest to najbardziej irytujące pytanie jakie kiedykolwiek ktokolwiek może zadać, szczególnie teraz. Westchnąłem nabierając powietrze.
- Tak, wszystko ok
- Harry…słyszę
- No słyszysz, że wszystko ok
- Znam cię na tyle długo żeby wiedzieć, że tak nie jest - ma rację. Jego nie potrafię okłamać bo on i tak to wyczuje.
- Co mam kurwa powiedzieć ci jak się czuje? Jestem kurwa załamany, straciłem ją! Zostawiła mnie! Od wczoraj siedzę jak debil zamknięty w łazience bo to jedyne spokojne miejsce gdzie mogę do cholery czuć ten jebany ból! To co ona! To chciałeś usłyszeć?! - w słuchawce zapadła cisza.
- Przyjadę do ciebie - kiedy to usłyszałem natychmiast odłożyłem słuchawkę. Nie chciałem tego, byłem w okropnym stanie i nie chciałem żeby ktokolwiek mnie tak widział.
Kolejny raz wyszedłem z łazienki i szybko się ubrałem. Zwykłe spodnie, zwykła koszulka, zwykła bluza. Wszystko było zwykłe. Na to jeszcze kurtka, kolejna zwykła rzecz. Czapka i buty. Chwyciłem klucze i zamknąłem za sobą dom. Kiedy odwróciłem się od drzwi wziąłem głęboki oddech patrząc na przechodniów których na szczęście nie było zbyt wielu.
Wolnym krokiem zszedłem po schodkach i włączyłem się w cały ruch ulicy. Samochody przejeżdżały obok mnie w jak mi się zdawało, zastraszającym tempie. Czułem się jakbym stanął w miejscu, mimo tego, że nadal poruszałem się.
Cały dźwięk miasta zaczął mnie przytłaczać, w sumie to czego się spodziewać po Nowym Jorku. Skręciłem w jakąś boczną uliczkę chcąc od tego uciec. Trafiłem pod kawiarnie w której pracowała Nicola. Nie mam pojęcia jak to się stało.
Podszedłem bliżej okna i zacząłem rozglądać.
Długie brązowe włosy, promienny uśmiech i zielone oczy. To ona. Wyglądała tak beztrosko, jakby wszystko w jej życiu układało się idealnie.
Może teraz tak jest, od kiedy zniknąłem, może teraz będzie szczęśliwa tak jak bardzo na to zasługiwała.
Poczułem jak łzy zbierają się w moich oczach kiedy tak na nią patrzyłem…bolało bardziej niż przez ostatnią noc.
Naciągnąłem kaptur na głowę chcąc ukryć to co malowało się na mojej twarzy. Ruszyłem szybkim krokiem z powrotem do domu.
Kiedy w końcu do niego dotarłem trzasnąłem z całej siły drzwiami i wręcz zacząłem zdzierać z siebie ciuchy. W parę minut siedziałem w samych spodniach znowu w tym samym miejscu, przy tej samej zimnej ścianie, w tej samej łazience.
Zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu żyletki…zacząłem panikować. Nigdzie jej nie było. Nerwowo wciągałem powietrze przetrzepując każdy milimetr łazienki. Każde możliwe i nie możliwe miejsce. Wściekłość zaczęła we mnie narastać.
Wstałem z ziemi i spojrzałem na lustro. Moje źrenice były powiększone czyniąc moje oczy czarnymi. Powieki zaczęły mi opadać chcąc wypuścić łzy które kumulowały się w moich oczach tak długo.
- Bądź z siebie dumny, wszystko znowu zepsułeś - usłyszałem. Odwróciłem się chcąc zobaczyć kto to powiedział.
- Kto tu jest? - krzyknąłem.
- Jesteś do niczego - kolejny raz.
- Kto tu kurwa jest? - zacząłem czuć jak cały pokój zaczyna się kręcić. Coraz szybciej i szybciej. Aż w jednym momencie wszystko stanęło.
Spojrzałem w lustro. Stał za mną ktoś. Wytężyłem wzrok. To byłem ja.
- Jesteś nikim - patrzyłem się na kopię samego siebie który zaczął się śmiać. W tak przerażający sposób odbijał się w mojej głowie. Zatknąłem uszy chcąc go zagłuszyć ale nic z tego.
Krzyknąłem z całej siły i tak samo uderzyłem pięścią w lustro które rozpadło się na kawałki. Szkło uderzyło we mnie a ja upadłem na ziemię.
Co mi się dzieje?
______________________________
nadal zbieram listę osób do informowania, jeśli ktoś podał swoje tt w poprzednim poście to już jest :)
O ludzie !
OdpowiedzUsuń'Co mi się dzieje?'' dokładnie Harry co się z Tobą dzieje ?! Cholera to tak boli jak on cierpi... ;c Mam wrażenie że Harry znowu wróci to tego jaki kiedyś był, żeby odreagować... Jestem ciekawa co na to wszystko powie Louis.
Ahh... Harry trzymaj się. ♥
Kocham Cię ! Świetnie piszesz, nie raz już to pisałam i będę nadal. :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. ♥
Powiem tak KOCHAM TO OPOWIADANIE, ale jak to czytam, jak Harry się teraz czyje po stracie Nicoli, to aż nie mogę wytrzymać żeby nie płakać. Mam nadzieje, że Będą razem a Harry przestanie się ciąć
OdpowiedzUsuńPłacze... cały czas płacze. Te emocje, to wszystko, nie moge opisać tego słowami. nrdzfjedckgocmgejf *_____* jprdl <33 Mam nadzieje ze beda razem <33
OdpowiedzUsuńMoje TT @martynach115
<33
/Maaartyna ;**
Jejku to jest boskie. Jak ty to robisz, że przy czytaniu tego nie można być obojętnym?? Podziwiam *.* Życzę weny i czekam na nexta jezu Harry jak ty możesz się ciąć?! I co powie Lou? No kurwa nie wiem !
OdpowiedzUsuńo rany!
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny. łzy poleciały mi czytając go. :o
/@madziatkowa
Biedny Hazz, aż samej chce mi się ryczeć /@mimi10014
OdpowiedzUsuńJej, wywołałaś na mnie łzy. Smutno mi trochę z tego powodu co zrobił Harry :(
OdpowiedzUsuńP.S Już nie będę pisała jako Henryk Malik, tylko jako Yonce Styles :))
oh god . biedny Harry . to co przezywa jest okropne . boze , co to milosc robi z czlowiekiem . cala reka w szramach . fuck . az smutno sie robi . a to ostatnie zdanie "co mi sie dzieje? " . boze . smutny rozdzial .
OdpowiedzUsuń~@xx_sweetie
Harry spanikował jak nie znalazł żyletki to chyba znaczy, że sie uzależnił od cięcia się. Biedny Harry jest mi go strasznie szkoda chciałabym go teraz przytulić. Jest mi strasznie smutno, że Harry tak cierpi co to miłość potrafi zrobić z człowiekiem. Mam nadzieję, że już więcej się nie potnie nie zniosłabym tego. Trzymaj się Harry i z utęsknieniem czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńwzbudzasz we mnie wiele emocji pisząc ten blog. Jesteś wspaniała, rozdział daje wiele do myślenia.
OdpowiedzUsuń@chmiel♥
Nie mam słów żeby to opisać po prostu wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńsuper <33 prawie sie poryczałam...
OdpowiedzUsuńhej. x
OdpowiedzUsuńwięc chciałam ci powiedzieć, że rozdział jest wspaniały! taki trzymający w napięciu...
/ @harryzajarany
w właśnie nazwę na tt, jakby co to ja @/madziatkowa ^^
@Natusia__
OdpowiedzUsuń